Grali w nim Szwajcarzy Roger Federer i Stan Wawrinka. Był to jedyny dobry mecz turnieju, tak wyczerpujący, że Federer, który wygrał po obronie czterech meczboli, do finału z Novakiem Djokoviciem nie przystąpił, tłumacząc się bólem kręgosłupa.
I na spekulacjach, co ten niespodziewany krecz oznacza, pewnie by się skończyło, gdyby nie długa i podobno głośna rozmowa obu panów w szatni. Pierwszy powiedział o tym John McEnroe, a potem wszyscy przypomnieli sobie moment, gdy Wawrinka w trakcie meczu podszedł do loży Federera.
Zapis wideo nie pozostawia wątpliwości: Stan prosił, by doping między pierwszym i drugim podaniem nie był tak głośny. Wtedy Miroslava Federer miała powiedzieć: „Cry, baby, cry". Po ostatniej piłce meczu panowie porozmawiali chwilę przy siatce, a potem nastąpił dalszy ciąg.
Sprawa nie stałaby się zapewne tak głośna, gdyby nie finał Pucharu Davisa, w którym razem zagrają.
Mieli się też wspólnie udać do Lille, ale Wawrinka pojechał pociągiem Eurostar, a Federer wynajął samolot. Na miejscu już się spotkali, zrobili sobie nawet koleżeńskie zdjęcie, ale szwajcarska prasa zastanawia się, czy ten incydent nie pogrzebie szans drużyny. Wawrinka i Federer są przecież na siebie skazani, także w deblu.