Po przegranym z Andżeliką Kerber ładnym ćwierćfinale Agnieszki Radwańskiej w Stanford pozostało wrażenie, że Polka będzie miała zdrowie na amerykańskie korty twarde, ale poważny koszt porażki odnotować trzeba: najlepsza polska tenisistka spadnie w poniedziałek z 7. na 14. miejsce w rankingu. Tyle satysfakcji, że panna Kerber (w końcu też ma trochę polskiej krwi) zagrała o tytuł z Karoliną Pliskovą.
W kolejnym turnieju, Rogers Cup w Toronto (pula 2,7 mln dol.), Radwańska skorzysta jeszcze z dobrego rankingu po Wimbledonie, została rozstawiona z nr. 6, co oznacza, że pierwszą rundę ma wolną, w drugiej zmierzy się z Zariną Dijas lub Anastazją Pawliuczenkową. Rok temu o tej porze kobiecy Rogers Cup był rozgrywany w Montrealu (w tym roku grają tam mężczyźni – kanadyjscy organizatorzy wymyślili taką cykliczną zamianę miast), tam Agnieszka wygrała ostatni turniej WTA. Z wielu względów, także rankingowych, chciałaby się dobrze spisać i tym razem, ale obsada jest bardzo silna.