Start najlepszej polskiej tenisistki w kalifornijskim turnieju wypadł w miarę dobrze – pokonała Sarę Sorribes Tormo (105. WTA) 6:3, 6:4, mecz nie był bardzo długi, choć miał chwile, gdy młoda Hiszpanka wydawała się groźna.
Przewaga techniki i taktyki Radwańskiej była wystarczająca, by wygrać i trochę uspokoić tych, których martwią tegoroczne wczesne porażki Polki w Dausze z Karoliną Woźniacką, w Dubaju z Catherine Bellis i w Australian Open z Mirjaną Lucić-Baroni. W Indian Wells na pytanie dziennikarzy, jak jej płynie życie, Agnieszka odrzekła: – Dobrze. Tylko się starzeję.
Polka dała radę nieznanej rywalce, poradziła sobie także z potężnym upałem – turniej w Indian Wells ma bowiem wyjątkowy klimat – także dosłownie. Grać na kalifornijskiej pustyni w środku marca oznaczać może 35 stopni w cieniu i tak było w trakcie meczu Radwańska – Sorribes. Jeden z chłopców do podawania piłek nie wytrzymał po kilkunastu minutach.
Wnikliwi obserwatorzy dostrzegli, że w ręku Agnieszki pozostała nowa japońska rakieta, do dawnej, francuskiej, powróciła na parę treningów, widać porównania były potrzebne. Następny mecz Polka zagra z kolejną kwalifikantką, Shuai Peng. Tę rywalkę zna dość dobrze, grały pięć razy, trzy mecze wygrała. Chinka ma w nogach już cztery spotkania.
Innych polskich przewag w Indian Wells nie widziano. Magda Linette po udanych kwalifikacjach i jednym zwycięstwie w turnieju głównym przegrała 3:6, 0:6 z Woźniacką. Sania Mirza i Barbora Strycova zwyciężyły 6:3, 6:3 Alicję Rosolską i cierpiącą na ból gardła Sarę Errani w drugiej rundzie debla. Odpadli również Marcin Matkowski i Alexander Peya po porażce 6:3, 4:6, 9-11 z parą Steve Johnson i Vasek Pospisil.