Kto w Polsce nie zarwał nocy, by obejrzeć spotkanie w telewizorze, wiele nie stracił. Półtorej godziny gry, dwa w miarę wyrównane sety, w obu bardziej energicznie zaczynała Chinka, Polka goniła, by będąc już blisko celu, tracić decydujące gemy.
Serce było za Agnieszką zwłaszcza w drugim secie, gdy z chmurną miną zerwała się jeszcze raz do ataku, przegrywając 2:5, ale dwa wygrane gemy to było wszystko, na co Polce pozwoliła obecna forma. W całym meczu brakowało pewnego serwisu Radwańskiej, brakowało dynamiki i odwagi, nawet znana powszechnie nieustępliwość w dłuższych wymianach tym razem pojawiała się rzadko, tak samo jak efektowne zagrania do pokazywania w internetowych powtórkach.
Oczywiście porażka z Shuai Peng, dziś nr 49 na świecie, ogromnym zaskoczeniem nie jest. Pisać o Chince, że to tylko kwalifikantka, rzecz myląca. To dojrzała tenisistka, z licznymi zasługami: znakomita deblistka, dwukrotna mistrzyni wielkoszlemowa (Wimbledon 2013, Roland Garros 2014 – zawsze z Hsieh Su-wei), w singlu była kilka lat temu 14. na świecie. Jej karierę omal nie zakończyła w 2015 roku kontuzja pleców, po której długo, ale z sukcesem, tenisistka odbudowuje dawną pozycję. Rok temu w siódmej setce, teraz znów pierwsza pięćdziesiątka – za to pannę Shuai warto cenić.
W meczu z Polką nie grała jednak rewelacyjnie, to raczej Radwańska zbyt łatwo oddawała pole, by potem, w przypływach ambicji, próbować odwrócić losy spotkania. Nie wyszło, bilans Agnieszki od początku sezonu wciąż wygląda blado: 8 zwycięstw, 6 porażek (niektóre, zwłaszcza z Catherine Bellis i Mirjaną Lucić-Baroni, dość bolesne), w sześciu turniejach finał w Sydney, ćwierćfinał w Shenzen i niewiele więcej.
Ceną porażki z Chinką jest także kolejny spadek rankingowy. W zeszłym roku Agnieszka dotarła w Indian Wells do półfinału, w tym tylko do trzeciej rundy, to oznacza ubytek 325 punktów w klasyfikacji WTA. Zaczynała rok jako trzecia rakieta świata, teraz wiadomo, że na pewno spadnie z szóstego na siódme miejsce, za Garbine Muguruzę, ale jeszcze trzy tenisistki: Swietłana Kuzniecowa, Madison Keys oraz Elina Switolina, miały przed wtorkowymi nocnymi meczami szansę na wyprzedzenie Polki.