Wimbledon: Armata strzelała celnie

Jerzy Janowicz jest w trzeciej rundzie Wimbledonu. Po dobrej grze pokonał w czterech setach Lucasa Pouille. Ciąg dalszy z kolejnym Francuzem, Benoitem Paire. W męskich deblach też bez strat

Publikacja: 05.07.2017 22:42

Wimbledon: Armata strzelała celnie

Foto: AFP

Korespondencja z Londynu

To był jeden z najlepszych meczów Janowicza od paru miesięcy. Wyszli na gorący kort nr 3 po południu, ale słońce jeszcze mocno przypiekało, żadnej ulgi dla spoconej głowy. Polak zagrał tak, jakby pół życia trenował w takich warunkach. Od pierwszej do ostatniej piłki aktywny, szybki i, co w jego grze nie bywało normą, niemal cały czas skuteczny.

Dodajmy – dobra gra Janowicza spotkała się z niezłą Francuza. Żadnych ulg na korcie nie było. Pouille umie być cierpliwy, szybki, ma dobry return, serwis i rękę do wymian. Jednak trafił na rywala, który przez ponad dwa sety nie dał mu żadnej możliwości przełamania serwisu. Jak podanie trafiało (a bardzo często trafiało) to Janowicz świetnie wiedział, co robić. Mocna gra z głębi kortu, czasem przy siatce, skróty w rozsądnych proporcjach, atak przemyślany, bez zbytniego pośpiechu, ale także bez czekania na lepszą okazję. Czasem potężne forhendowe kontry.

Tie-breaki zwykle wygrywa ten, kto lepiej serwuje. Ta stara zasada okazała się prawdziwa. Dopiero w trzecim secie przy prowadzeniu 4:3 Francuz doczekał się okazji przy podaniu rywala. Dwie szanse zmarnował, albo raczej Janowicz potrafił je zniweczyć, trzecia piłka setowa okazała się skuteczna. Ostry return gdzieś w biodro Polaka, zabrakło ułamka sekundy na pewne odbicie. 5:3, za chwilę 6:3, jeden set jednak po stronie Lucasa Pouille. 

Cienie na korcie nr 3 już się wydłużyły, grali ponad 2,5 godziny. Początek czwartego seta szybko przywrócił nadzieję na sukces Jerzego Janowicza – pierwszy gem gładki, drugi – pierwsze przełamanie podania Francuza. Każdy z widzów widział, co to oznacza w meczu na trawie. Na tablicy 3:0, 4:1 i wciąż było można oglądać to, co w grze Janowicza najlepsze: siła podania, ostre tempo, zaskakujące pomysły przy siatce. Także niezła obrona, gdy Pouille miewał chwilową przewagę.

Jak zrobiło się 5:1, dumna mina Polaka wskazywała, że tej szansy na pewno nie wypuści. Nie wypuścił, pierwszy serwis grubo ponad 215 na godzinę, kolejne z tego samego przedziału. Armata wystrzeliła celnie jeszcze trzy lub cztery razy, gratulacje i podziękowania przy siatce, łyk wody, zdjęcie z kibicem i można myśleć o odpoczynku, potem o ciągu dalszym. Francuski tenis może mieć także w trzeciej rundzie polskiego kata – Janowicz zagra z Benoitem Paire (46. ATP). Jeśli Polak wygra, awansuje do pierwszej setki rankingu. To też byłaby ważna nagroda.

Konferencja prasowa z Jerzym Janowiczem, z małym opóźnieniem, ale się odbyła. Chwilę przed nią do red. Artura St. Rolaka podszedł ważny przestawiciel ATP, Nicola Arzani (Senior Vice President PR & Marketing – jeden szefów ds. wizerunku i marketingu) i przeprosiwszy za nietypowe życzenie, poprosił, by dziennikarz „Tenisklubu” ze względu na późną porę i w ramach wyjątku wstrzymał się od udziału w spotkaniu z tenisistą. Dodał, że ATP chętnie pozna wersję wydarzeń red. Rolaka i przyczynę konfliktu, panowie umówili się na rozmowę w czwartek. – Na rozwiązanie problemu mamy 48 godzin – dodał pan Arzani. 

Podczas krótkiej konferencji Janowicz podsumował mecz raczej powściągliwie. – Było dość ciepło. Pouille grał bardzo dobrze, ciężko mi się grało. Musiałem zagrać świetnie, by stawić mu opór. Tie-breaki grało mi się fajnie, czułem od początku co mam robić. Mecz był na wysokim poziomie, poza trzecim setem, gdy miałem malutki kryzys. Lucas miał swoje szanse, mecz był ciekawy do oglądania. Trzeba żyć z meczu na mecz, nie ma co się zachłystywać, chcemy więcej. To z kim dalej gram, nie ma większego znaczenia, muszę skupić się tylko na sobie. Trzymać równy poziom. Jak mam być szczery, zdecydowanie lepiej grało mi się w pierwszej rundzie  – mówił tenisista. 

W tle tych wydarzeń trzeba odnotować, że debliści Łukasz Kubot i Marcelo Melo elegancko, szybko i z mistrzowską rutyną pokonali Holendrów Wesleya Koolhofa i Matwe Middelkoopa. W ich przypadku trudno nie liczyć na pomyślny ciąg dalszy. Rywali w drugiej rundzie, podobnie jak Marcin Matkowski i Maks Mirny, jeszcze nie znają (tym drugim grozi starcie z braćmi Bryanami).

Czwartkowy program meczów pokazuje, że Agnieszka Radwańska na razie nie opuści kortu nr 2. Zagra tam z Christiną McHale po spotkaniu Grigor Dimitrow – Marcos Baghdatis (początek 12.30 czasu polskiego). W planie są także pierwsze spotkania deblowe Alicji Rosolskiej i Magdy Linette z zagranicznymi partnerkami. Zapowiadana pogoda: ciąg dalszy upału i, uwaga, możliwe porządne burze, nie angielski kapuśniaczek.

 

Polskie mecze 3. dnia Wimbledonu:

Mężczyźni – II runda: J. Janowicz (Polska) – L. Pouille (Francja, 14) 7:6 (7-4), 7:6 (7-5), 3:6, 6:1.

debel mężczyzn – I runda: M. Matkowski, M. Mirny (Polska, Białoruś) – C.P. Hsieh, M. Schnur (Tajwan, USA) 7:5, 6:1, 7:6 (7-5); Ł. Kubot, M. Melo (Polska, Brazylia, 4) – W. Koolhof, M. Middelkoop (Holandia) 6:4, 6:0, 6:3. 

Debel kobiet – I runda: L. Arruabarrena, A. Parra Santonja (Hiszpania) – P. Kania, N. Stojanović (Polska, Serbia) 6:3, 7:5. 

 

Tenis
Z piekła do nieba. Carlos Alcaraz wygrywa Roland Garros
Tenis
Coco Gauff wygrała Roland Garros. Nowe porządki w Paryżu
Tenis
Roland Garros. Iga Świątek sprowadzona na ziemię. Będzie nowa królowa Paryża
Tenis
Roland Garros. Paryż w ekstazie, rewelacyjna Francuzka znów sprawiła sensację
Materiał Promocyjny
Mieszkania na wynajem. Inwestowanie w nieruchomości dla wytrawnych
Tenis
Iga Świątek w półfinale Roland Garros. Złapała wiatr w żagle