Ding Liren i Gukesh Dommaraju zagrają o mistrzostwo świata. To oznacza, że Chiny oraz Indie są dziś największymi potęgami w szachach?
Tak, choć nie zapominajmy o Amerykanach, których w Turnieju Pretendentów reprezentowali Hikaru Nakamura oraz Fabiano Caruana. Geografia szachów jednak się zmienia. Rosja, a wcześniej Związek Radziecki, przestała być numerem jeden. Prawdopodobnie to efekt globalizacji. Dostęp do informacji jest na tyle łatwy, że wybitnym szachistą można zostać w każdym zakątku świata i doszliśmy do momentu, gdy w grę wchodzą liczby. A Chińczycy oraz Hindusi to olbrzymie narody, gdzie w dodatku nie ma żadnych ograniczeń kulturowych w zakresie podejścia do pracy i życia.
Co to znaczy?
Trudno dziś u nas przekonać rodziców czterolatka, żeby dziecko jedynie grało w szachy i nie robiło niczego innego. Stawiamy raczej na generalny rozwój. Mamy zdolnych zawodników, ale często nie idą do przodu tak szybko, jak Hindusi czy Chińczycy, bo nie poświęcają całego życia szachom. W tamtych krajach jednostkę traktuje się nieco inaczej, nie tak indywidualistycznie jak na Zachodzie. Więcej dzieci więc gra i poświęca się szachom, a narybek jest znacznie bogatszy.
Czytaj więcej
Radosław Wojtaszek wygrał Puchar 100-lecia Śląskiego Związku Szachowego, a XI Festiwal Szachowy w Katowicach zgromadził ponad tysiąc wielbicieli królewskiej gry.
Powszechny dostęp do wiedzy faworyzuje kraje z największą próbą potencjalnych szachistów?
Tak, choć znaczenie ma także stosunkowo niski próg wejścia. Hindusi oraz Chińczycy próbują wykorzystywać potencjał wynikający z wielkości populacji także w innych sportach, ale akurat szachy nie wymagają dużych inwestycji. Ułatwił to internet. Zadania są powszechnie dostępne, aplikacje do pewnego momentu mogą zastąpić trenera. Chińczycy mają też system przekazywania wiedzy. Zwyciężczyni żeńskiego Turnieju Kandydatek Tan Zhongyi obok meczu o tytuł, który zaraz rozegra, już teraz zajmuje się szkoleniem młodych.
Dziś Chińczycy mają mistrza i mistrzynię świata, choć musieli gonić stracony czas, bo podczas rewolucji kulturalnej szachy były tam zakazane…
Musieli gonić, a sporo stracili też za sprawą pandemii. Kraj się przecież zamknął, a internet jest tam mocno okrojony w zakresie dostępu do zachodnich treści. Rozwój szachów online pomógł więc Hindusom, ale Chińczykom – niekoniecznie. Kolejnym argumentem wyjaśniającym, dlaczego ci pierwsi tak poszli do przodu, jest Viswanathan Anand. To człowiek, który jest tam legendą. Dzięki niemu szachy są w Indiach drugim sportem po krykiecie. Jego pojawienie się oraz wpływ na dyscyplinę można w pewnym sensie porównać do tego, co w Polsce stało się ze skokami narciarskimi dzięki Adamowi Małyszowi. Osiągnął sukces bez systemu, a jego popularność pomogła system zbudować.