Reklama
Rozwiń
Reklama

Arkadiusz Milik: Być jak Ronaldo

Kariera Arkadiusza Milika rozwija się bardzo szybko, a mogła jeszcze szybciej gdyby nie kontuzje i jeden nieudany transfer.

Aktualizacja: 02.06.2018 11:31 Publikacja: 01.06.2018 23:00

Arkadiusz Milik

Arkadiusz Milik

Foto: Fotorzepa/Piotr Nowak

Listopad 2012 roku. W Warszawie Polonia gra z Górnikiem Zabrze. To był wówczas mecz na szczycie ekstraklasy. „Czarne Koszule' zajmują drugie miejsce i o trzy punkty wyprzedzają czwartego Górnika. Oba kluby sporo zawdzięczają swoim młodym napastnikom. Polonia - wówczas 21-letniemu Łukaszowi Teodorczykowi, a Górnik zaledwie 18-letniemu Milikowi.

W tym meczu bramki nie strzeli żaden z nich, ale by zobaczyć, jak grają przyjechało kilkunastu skautów z klubów europejskich. Bardziej zainteresowani byli młodszym z napastników. Gdy tuż przed końcem meczu Milik opuszczał boisko równocześnie z loży honorowej schodzi kilka osób chowając do kieszeni notesy. Wśród nich był obserwator z Bayeru Leverkusen.

Reprezentacyjny debiut 18-latka

Wkrótce Milik zaczął kolejny rozdział swej kariery – europejski, co w futbolu znaczy tyle co światowy. Jeszcze po rundzie jesiennej podpisał czteroletni kontrakt z Bayerem. O transferze nie przesądził wcale mecz z Polonią. Napastnik Górnika wypadł w nim przeciętnie, choć styl poruszania się, sposób w jaki dochodził do sytuacji strzeleckich wyróżniały go na tle innych piłkarzy. Zachodni skauci nie mogli przeoczyć takiego piłkarza.

W wieku 17 lat Milik strzelał już gole w ekstraklasie. Gdy grał z Polonią miał już za sobą debiut w reprezentacji, miesiąc później – w meczu z Macedonią w Antalyi - zdobędzie pierwszą bramkę. W kraju o nim dużo się mówi, porównuje się go z Włodzimierzem Lubańskim, bo jak słynny reprezentant pochodzi z Górnego Śląska, gra w Górniku Zabrze, w kadrze pierwszy mecz wystąpił jeszcze jako nastolatek. „Czy Milik będzie nowym Lubańskim?" można wyczytać w lokalnej prasie.

Lubański w zespole narodowym debiutował z Norwegią w Szczecinie w 1963 roku mając 16 lat i 188 dni. Na liście najmłodszych debiutantów w historii od lat pozostaje niezagrożony. Milik po debiucie w rozegranym 12 października 2012 roku w Warszawie towarzyskim meczu z RPA, jest na 12. pozycji. Kiedy wbiegł wtedy na boisko Stadionu Narodowego miał dokładnie 18 lat i 227 dni. Z obecnej kadry żaden piłkarz nie zagrał pierwszego meczu w tak młodym wieku. W statystyce najmłodszych strzelców reprezentacji zawodnik Napoli jest piąty - za Lubańskim, Ernestem Wilimowskim, Mieczysławem Balcerem i Bartoszem Kapustką.

Reklama
Reklama

Rozwój w Rozwoju

Milik i jego trenerzy niczego nie przyśpieszali. W sporcie rozwijał się naturalnie, harmonijnie, choć pochodził z rodziny, w której się nie przelewało, a ojciec w ogóle nie zajmował się dziećmi. Taka sytuacja hartuje życiowo albo zniechęca i sprowadza na złą drogę. Dla małego Arka była życiową zaprawą i motywacją do wyrwania się do lepszego świata. Przez sport, przez piłkę nożną. W wieku dziewięciu lat sam dojeżdżał na treningi z Tychów do Katowic, gdzie w Rozwoju zaczynał piłkarską karierę. Szybko się usamodzielnił, dojrzał. Miał trenera Stanisława Mogilana, wspaniałego wychowawcę i kolegów z drużyny, którzy mu pomagali na każdym kroku. Na tym polega niedoceniany sens istnienia takich małych klubów.

W Rozwoju Katowice zadebiutował w wieku 16 lat. Od razu strzelił dwa gole. W Polskę poszedł komunikat, że w mało klubie gra zdolny chłopak. Pojawili się skauci, zainteresowanie. Zgłosiła się Legia, Górnik Zabrze, na testy zaprosił go londyński Tottenham. Milik poszedł raz z kolegami na mecz Górnika. Urzekła go atmosfera na starym stadionie w Zabrzu. Nie chciał wyjeżdżać. Dobrze się czuł na Śląsku. Przeszedł do Górnika. To był właściwy wybór. W nowej drużynie i klubie od razu poczuł się jak u siebie.

Już w pierwszym sezonie grywał regularnie. Z miejsca zdobył zaufanie trenera. Był nim Adam Nawałka. Milik strzelił cztery gole, miał asystę, rozegrał 24 spotkania w ekstraklasie. Bez wielkiego budżetu Górnik zajmuje miejsce w środku tabeli. W kolejnym sezonie jest jeszcze lepiej. Nawałka z młodą, ale ambitną drużyną walczy o europejskie puchary. Milik tylko w jednej rundzie zdobywa siedem goli. W grudniu sam poprosił o transfer. Poczuł, że polska liga jest dla niego za mała, chciał się rozwijać. Górnik się zgodził, bo za 18-letniego piłkarza, za którego zapłacił półtora roku wcześniej kilkadziesiąt tysięcy złotych dostał 2,5 miliona euro.

Niewypał w Bundeslidze, odrodzenie w Ajaksie

Patrząc z dzisiejszej perspektywy do transferu doszło za wcześnie, albo Milik wybrał źle. Bayer grał jednym napastnikiem. Trudno było młodemu Polakowi wygrać rywalizację ze Stefanem Kiesslingiem. Grał mało, trafił do rezerw, a w kolejnym sezonie został wypożyczony do Augsburga. Przez półtora roku Milik w Bundeslidze wystąpił w zaledwie 24 spotkaniach, strzelił sześć bramek. Gdy został wypożyczony do Ajaksu Amsterdam, mógł odetchnąć z ulgą.

Ajax od lat oprócz tego, że sam szkoli piłkarzy, wyszukuje po świecie niedocenianych zawodników. Trenerzy z Amsterdamu dostrzegli w Miliku potencjał. Nie mylili się. Polski napastnik odżył w Holandii. Stał się niezbędnym piłkarzem dla tej młodej drużyny. „Milik imituje Zlatana" – pisał po jednym z meczów i kolejnej bramce Polaka „De Telegraaf". Trudno o większy komplement w Amsterdamie.

Kolejną zasadą polityki Ajaksu jest to, że jeśli piłkarz osiągnie światowy poziom, sprzedaje się go za duże pieniądze. Tak było kilka lat wcześniej z Ibrahimovicem i z wieloma innymi, tak stało się z Milikiem. Polak po dwóch dobrych sezonach w Amsterdamie miał kilka ofert. Dla klubu i dla piłkarza najlepsza była ta z Napoli. Włosi zaoferowali Ajaksowi 32 miliony euro, a Milikowi status gwiazdy w drużynie z miasta, gdzie piłka nożna jest równie ważna jak religia.

Reklama
Reklama

– Czas napisać nowy rozdział. To wielki zaszczyt, że dołączyłem do tak wielkiego zespołu. Chciałbym tworzyć historię Napoli i być jej częścią – mówił polski napastnik podczas prezentacji zespołu przed sezonem 2016/17.

Dwa operowane kolana

Gdy wydawało się, że chłopak z Tychów znalazł się w klubie marzeń, gdzie stawiają na niego, na ziemię sprowadziły go kontuzje. Przez dwa sezony Milik pauzował przez blisko 270 dni. Dwa podobne urazy – zerwanie więzadła krzyżowego, najpierw w lewym, potem w prawym kolanie. Pierwszy raz stało się to podczas meczu reprezentacji z Danią na Stadionie Narodowym w październiku 2016 roku, a kolejny we wrześniu 2017 w spotkaniu Serie A. Był płacz i niepewność, jak to wszystko się skończy.

Ale Milik dwa razy wychodził z tej zdrowotnej opresji. Zaciskał zęby i przechodził przez żmudną rehabilitację. Pomagał mu w tym m.in. odpowiedzialny w kadrze za przygotowanie fizyczne Remigiusz Rzepka. Milik jest już zdrowy. Mówi, że chce być jak Ronaldo, ten brazylijski, który po podobnych kontuzjach doszedł do siebie i pojechał na mistrzostwa świata do Korei i Japonii. Na jego gole czekają w Neapolu, czekają w Polsce.

Ani w klubie, ani w kadrze nikt nie zwątpił w tej klasy napastnika. Wszyscy zdają sobie sprawę, co jest w stanie zrobić na boisku, kiedy jest zdrów. Adam Nawałka ufa Milikowi bezgranicznie. W marcu tuż po zakończonej rehabilitacji powołał go od razu na mecze towarzyskie z Nigerią i Koreą Południową. W jego koncepcji gra duetu Lewandowski – Milik zapewnia polskiej reprezentacji największą siłę ognia.

Milik w Napoli, ale także w reprezentacji – przez kontuzje - nie zdążył jeszcze napisać tego obiecanego przez siebie nowego rozdziału. Może zrobi to w Rosji.

Sport
Ślizgawki, komersy i klubowe wigilie, czyli Boże Narodzenia polskich sportowców
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Materiał Promocyjny
W kierunku zrównoważonej przyszłości – konkretne działania
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama