Reklama

Mundial: Meksykanie nie boją się Brazylii

Meksykanie pokonali już Niemców, teraz chcą odesłać do domu Brazylię.

Aktualizacja: 01.07.2018 22:59 Publikacja: 01.07.2018 19:28

Neymar na razie pokazuje głównie efektowne upadki i grymasy

Neymar na razie pokazuje głównie efektowne upadki i grymasy

Foto: AFP

– Co z tego, że nie odnieśliśmy nad nimi ani jednego zwycięstwa na mundialu? Z Niemcami też nigdy wcześniej nie wygraliśmy, a w Rosji się udało. Kiedy wychodzisz na boisko, statystyki przestają mieć znaczenie. Wszystko jest w naszych rękach. Przyjechaliśmy tu, by pisać historię – zapowiada odważnie Andres Guardado, dzielący kapitańską opaskę z Rafaelem Marquezem.

Pewności siebie Meksykanom nie odebrała wysoka porażka ze Szwecją (0:3), skazująca ich na rywalizację z Canarinhos, oraz fakt, że ostatni raz do ćwierćfinału awansowali 32 lata temu, gdy gościli mundial na własnej ziemi. Przegrali wówczas z RFN po rzutach karnych.

Cztery lata później zabrakło ich na mundialu we Włoszech, ale w 1994 roku rozpoczęli serię, którą może się pochwalić jeszcze tylko jedna drużyna na świecie. Od mistrzostw w USA Meksykanie regularnie wychodzą z grupy, ale w przeciwieństwie do Brazylijczyków ani razu nie przebrnęli 1/8 finału.

Bójka z komentatorem

Na przeszkodzie stawały kolejno: Bułgaria (rzuty karne), Niemcy, USA, dwukrotnie Argentyna (za pierwszym razem po dogrywce) i wreszcie Holandia. Ten ostatni mecz miał najbardziej dramatyczny przebieg. Meksykanie prowadzili po bramce Giovaniego dos Santosa, ale w 88. minucie potężnym strzałem wyrównał Wesley Sneijder, a w czwartej minucie doliczonego czasu rzut karny wykorzystał Klaas-Jan Huntelaar.

Trener Miguel Herrera nie ukrywał rozczarowania decyzją sędziego, który podyktował jedenastkę. Dziwił się, że jeden z najlepszych arbitrów świata, Portugalczyk Pedro Proenca, dał się nabrać na aktorskie umiejętności Arjena Robbena, który już wcześniej kilka razy przewracał się o własne nogi w polu karnym.

Reklama
Reklama

Po mundialu w Brazylii Herrera przedłużył umowę o kolejne cztery lata, ale już rok później został zwolniony. Dzień po wygraniu Złotego Pucharu CONCACAF (mistrzostwa Ameryki Północnej, Środkowej i Karaibów) wdał się na lotnisku w bójkę z komentatorem stacji TV Azteca, krytykującym grę kadry i pozostającym z selekcjonerem w długim konflikcie.

Posadę przejął Kolumbijczyk Juan Carlos Osorio. Trenerskie szlify zdobywał w USA i Anglii. Podczas studiów na Wyspach wynajął pokój z widokiem na ośrodek treningowy Liverpoolu, by podglądać metody pracy szkoleniowców z Anfield.

Osorio zgodził się na 60 proc. mniejsze zarobki niż jego poprzednik. Z reprezentacją Meksyku przeżywał upadki (0:7 z Chile w ćwierćfinale Copa America) i wzloty (awans na mundial z pierwszego miejsca), niektórych raziły ciągłe zmiany składu i ustawienia, ale skuteczności odmówić mu nie można: wygrał prawie dwie trzecie meczów. Jeszcze w marcu otrzymał ofertę przedłużenia kontraktu. Propozycji jednak nie przyjął.

Meksyk nie pokonał Brazylii w żadnym z czterech dotychczasowych spotkań na mundialu, ale wygrał z nią w finale igrzysk olimpijskich w Londynie (2:1). Dwie bramki strzelił wtedy Oribe Peralta, a w zespole rywali grali m.in. Neymar i Thiago Silva. Kilku uczestników widowiska na Wembley będzie więc miało okazję spotkać się w poniedziałek ponownie – w Samarze. Czy wspomnienie tamtego zwycięstwa stanie się inspiracją dla zawodników Osorio?

Canarinhos na razie skrzętnie maskują swój potencjał. Futbolowy świat czeka na fajerwerki. – Brazylia jest jak lekkie jedzenie, które pomaga ci zwalczyć głód, ale zawsze chcesz więcej – rozumie oczekiwania kibiców Thiago Silva.

FIFA ma poczucie humoru

W drugim poniedziałkowym meczu wskazanie faworyta jest zadaniem nieskomplikowanym. Belgia zmierzy się z Japonią. Ciężko o parę wzbudzającą bardziej skrajne emocje.

Reklama
Reklama

Belgowie pokazali siłę i odwagę, nie bali się zająć pierwszego miejsca w grupie G, choć pokonanie Anglii wiązało się z trafieniem do trudniejszej części turniejowej drabinki. W ćwierćfinale czekać ich może starcie z Brazylią, w półfinale – z Francją lub Urugwajem.

Piłkarze Roberto Martineza zyskali szacunek w przeciwieństwie do Japończyków, którzy w końcówce meczu z Polską pozorowali grę. Mimo że przegrywali 0:1, przez ostatnie pięć minut podawali sobie piłkę na własnej połowie, nie próbując wcale atakować, by nie narazić się na kontrę lub na żółtą kartkę.

Wynik równolegle toczącego się spotkania (Senegal – Kolumbia 0:1) sprawiał, że drużyna Akiry Nishino miała taki sam bilans bramkowy jak przeciwnicy z Afryki, a o awansie z drugiej pozycji w grupie decydowała klasyfikacja fair play, czyli właśnie mniejsza liczba kartek.

Japończycy zadrwili z przepisów, a FIFA postanowiła zakpić z nich, wyznaczając na sędziów meczu w Rostowie nad Donem Senegalczyków. Pojawiły się obawy o stronniczość. Tylko czy tak grająca Belgia rzeczywiście potrzebuje pomocy arbitrów?

PONIEDZIAŁEK NA MUNDIALU – 1/8 FINAŁU

Brazylia – Meksyk (16.00, TVP 2, TVP Sport, TVP 4K)

Reklama
Reklama

Belgia – Japonia (20.00, TVP 1, TVP Sport, TVP 4K)

Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Jak producent okien dachowych wpisał się w polską gospodarkę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama