Ale ludzkie słabości wzięły górę i kariera nie rozwinęła się tak, jak sam piłkarz i kibice się spodziewali. Andrzej Iwan, z dystansem charakterystycznym dla mężczyzny blisko pięćdziesięcioletniego, opowiada o przyczynach alkoholowego nałogu, obyczajach panujących w środowisku piłkarskim lat 70. i 80. XX w. Również o konieczności brania udziału w korupcji, czemu starał się przeciwstawiać.
Kilka lat temu na łamach „Rzeczpospolitej” na podobne zwierzenia dał się namówić inny artysta piłki Mirosław Okoński. Włodzimierz Lubański też wyznał kiedyś, że grał w sprzedanym meczu. Dopiero kiedy słucha się takich jak oni, osób mających wpływ na przebieg gry, a nie halabardników, łatwo dojść do przykrego wniosku, że to, co mówią, kłóci się z naszymi wyobrażeniami.
Boiskowi statyści bywali jedynie wykonawcami decyzji podjętych albo w ważnych gabinetach, albo przez ważniejszych kolegów. Właśnie tych, nad których umiejętnościami pialiśmy z zachwytu, na ogół nie zdając sobie sprawy, że fascynujące mecze kończące się nieoczekiwanymi wynikami to tylko realizacja wcześniejszych ustaleń.
Zdarzało się, że koledzy z tej samej drużyny klubowej, bohaterowie mundialu w Monachium, pilnowali się nawzajem w meczu ligowym, bo jeden z nich ten mecz sprzedał i grał przeciw kolegom.
Do tego dochodzi bujne życie towarzyskie, z punktu widzenia naiwnego kibica niepasujące do wizerunku prawdziwego sportowca. Opowieści o nieprzespanych nocach poprzedzających ważne mecze, wypitych hektolitrach, stadach łatwych dziewczyn, szybkiej kuracji pozwalającej stanąć na nogi nie są wcale takie rzadkie. Dotyczą wielu zawodników, nawet o najbardziej znanych nazwiskach.