Sandro Mazzola tuż przed meczem zapewniał w studio TV RAI: – Inteligencja Del Piero i klasa Toniego dadzą nam zwycięstwo. Tylko Fabio Capello ostrzegał, że rewolucja w składzie, czyli wymiana aż pięciu graczy może się skończyć fatalnie. Złego początki byłe bardzo miłe. Po kwadransie prowadzący transmisję partner Maradony z Napoli Salvatore Bagni zawyrokował: – Nasi zmienili muzykę. Grają szybko, równo i bez fałszu. Pierwsza „Mamma mia” padła po pół godzinie i właściwie nie schodziła z ust komentatorów do końca meczu.
Tym razem jednak mimo remisu Włosi byli dumni ze swojej drużyny, bo umiała się podnieść po utracie bramki i wyrównać. – Jeszcze jest czas, jeszcze jest czas! – krzyczał Bagni, ale czasu nie stało. Transmisję zakończył: – Chcieliśmy z piekła do nieba, a jesteśmy w czyśćcu.
W studio rozpoczęły się potępieńcze swary i z drobiazgowej analizy wynikło, że całemu nieszczęściu winien był norweski sędzia Ovrebo. We włoskiej optyce najpierw nie uznał prawidłowej bramki Toniego, potem przyznał Rumunom problematyczną jedenastkę obronioną przez Buffona, by nie zareagować na podobny faul na Tonim w rumuńskim polu karnym.
Pod koniec niezwykle ważnego dla Włochów meczu Holandia – Francja mistrz świata z 1982 r. Fulvio Collovati rzucił do mikrofonu: – Niech Państwo dobrze zapamiętają tych chłopców w pomarańczowych koszulkach. Patrzycie na przyszłych mistrzów świata. Gdy skończył się ten mecz, poszły w ruch kalkulatory. Wyszło, że jeśli Holendrzy wygrają z Rumunią, to wystarczy wygrać z Francją i awans będzie w kieszeni. Przy pomyślnym układzie gwiazd wystarczy remis.
Znający życie i futbol Mazzola najpierw spytał: – A jak wygrać z Francją?. Potem stwierdził, że te kalkulacje można wyrzucić do kosza, bo on wie co będzie: Van Basten mając zapewnione pierwsze miejsce w grupie nie będzie ryzykował kontuzji swoich graczy, wypuści na boisko głębokie rezerwy i polegnie, co przypieczętuje ponury los mistrzów i wicemistrzów świata.