Od dziś do czwartku najważniejszym miejscem w olimpijskim Pekinie nie będzie żaden z obiektów igrzysk, tylko Narodowe Centrum Sztuki Nowoczesnej. Tam Jacques Rogge, prywatnie kolekcjoner abstrakcyjnych obrazów, zbierze na trzy dni wszystkich członków MKOl. To już 120. sesja komitetu – podobne odbywają się każdego roku, ale ta będzie obserwowana wyjątkowo uważnie.
Po pierwsze, poprzedza najbardziej kontrowersyjne igrzyska od ćwierć wieku, a problemów z nimi ciągle przybywa: krwawy zamach na policjantów w Xinjiangu, powrót smogu, zapowiadane przez meteorologów gwałtowne burze w dniu otwarcia oraz tajfuny w Qingdao, Hongkongu i Szanghaju. Po drugie, to ostatnie spotkanie MKOl w pełnym składzie przed wielkimi wyborami. Za rok podczas sesji w Kopenhadze członkowie komitetu mają wskazać gospodarza letnich igrzysk 2016 roku, a przede wszystkim zdecydować, kto będzie ich przewodniczącym przez następne lata. Liczenie głosów i zawieranie wstępnych sojuszy już trwa.
Rogge jeszcze nie zadeklarował, czy stanie do walki o następną kadencję, czy wystarczy mu jedna. Prosi o cierpliwość, chce podjąć decyzję po chińskich igrzyskach. Wrażenie, jakie pozostawią, ma być decydujące. Tyle oficjalne deklaracje, bo nic nie wskazuje, by belgijski przewodniczący chciał odejść ze stanowiska już w Kopenhadze. Ma 66 lat. Jak na standardy MKOl – cała przyszłość przed nim. Z powojennych szefów komitetu tylko lord Killanin oddał władzę przed siedemdziesiątką. Avery Brundage zakończył rządy jako 85-latek, Juan Antonio Samaranch abdykował, mając 81 lat.
Zrobił to w 2001 roku i wtedy na scenę wszedł Rogge: chirurg, trzykrotny olimpijczyk w żeglarstwie, rugbista, działacz. Jeden z najważniejszych członków MKOl za czasów Samarancha, a jednocześnie nadzieja na to, że olimpizm szybko przestanie się kojarzyć z twarzą hiszpańskiego markiza. Z korupcją i wielkim łapówkarskim skandalem przed igrzyskami w Salt Lake City, z dopingiem, na który poprzedni przewodniczący przymykał oko, z gigantomanią olimpiady.
Walkę z nimi Rogge wypisał na swoich sztandarach i dopóki był rozliczany tylko z niej, wszystko układało się dobrze. Bułgara Iwana Sławkowa, przyłapanego w 2005 przez BBC na składaniu korupcyjnych propozycji, kazał natychmiast zawiesić, a potem wyrzucić z MKOl. Wymusił zmianę sposobu sędziowania w najbardziej skorumpowanych sportach, zaczynając od łyżwiarstwa figurowego. Pomógł zamienić Światową Agencję Antydopingową w policjanta ścigającego złodziei naprawdę, a nie tylko dla świętego spokoju. Zamroził liczbę dyscyplin olimpijskich i dziś, by dodać nową, trzeba usunąć z programu inną. Jest pierwszym przewodniczącym, który mieszka podczas igrzysk w wiosce, wśród sportowców, a nie w którymś z wytwornych hoteli. Podczas oficjalnych ceremonii nie puchnie z dumy jak Samaranch, były dyplomata.