Rz: Wszyscy narzekają na smog, fatalne warunki i trudną selektywną trasę, na której kolarze szosowi walczyć będą w sobotę o medale. Faktycznie jest tak ciężko?
Piotr Wadecki: Przed rokiem o tej porze Jacek Morajko i Tomasz Miarczyński nie narzekali. Podczas rekonesansu olimpijskiego w Pekinie na tej samej trasie, tylko o pięćdziesiąt kilometrów krótszej, pierwszy z nich był czwarty, drugi siódmy. Pojechali naprawdę super, a peleton wcale nie był wtedy w rezerwowym składzie. Tylko Przemka Niemca tu nie było, ale jestem przekonany, że da sobie radę. Nie wykluczam, że jeszcze przed wyścigiem przejadę tę trasę wspólnie z nim i Pauliną Brzeźną. Jedną, może dwie rundy, i mam nadzieję, że się nie uduszę. Owszem, warunki nikogo nie rozpieszczają, pogoda zadania nie ułatwia, ale da się wytrzymać.
Amerykańscy kolarze chcą jechać w specjalnych maseczkach na twarzy, które mają ich chronić przed zanieczyszczonym powietrzem. To dobry pomysł?
Uwierzę, jak zobaczę. Nie sądzę, że się na to zdecydują. Przy ogromnej wilgotności maski będą im tylko przeszkadzać. To chyba jakaś prowokacja.
Przylecieliście do Pekinu w ostatniej chwili, dlaczego?