"Rz": W Pekinie padło do tej pory 16 rekordów świata. W całym 2008 roku zbliżamy się już łącznie do 70, czyli rekord pada średnio co trzy-cztery dni. Jak to się stało, że pływacy nagle przenieśli się na inną planetę?
Wyścigi w Water Cube to najlepsze dni w historii pływania. Np. w Sydney w całych igrzyskach było tylko 14 rekordów. Ale nie chodzi tylko o nie i o Phelpsa. Właściwie każdy zrobił skok do przodu, jest straszny ścisk wokół podium.
Ma pani na to jakieś wytłumaczenie?
Bardzo pomagają nowe technologie. Lepsze baseny, lepsze stroje, lepsze warunki treningu. Nikt tak naprawdę nie wie, czy to co widzimy teraz to ostatnie przesunięcie granicy ludzkich możliwości. Może za kilka lat będziemy się śmiali z dzisiejszych czasów. W łyżwiarstwie szybkim też wszyscy myśleli w pewnym momencie, że szybciej jeździć się już nie da. I nagle pojawiły się łyżwy z klapkami, potem kosmiczne stroje. Wiem, że wszyscy są już znudzeni rozmowami o kostiumach, ale one mają ogromne znaczenie.
Michael Phelps wygrywałby pewnie nawet w zwykłych kąpielówkach...