Reklama

Magia nazwiska

Wydarzeniem tygodnia w polskim futbolu stało się zatrudnienie Henryka Kasperczaka w Górniku Zabrze. Słynny trener ma ratować legendarny klub, który zajmuje ostatnie miejsce w lidze.

Publikacja: 19.09.2008 05:35

Też się cieszę, pamiętając czasy, w których nawet warszawiacy kibicowali Górnikowi, doceniając wspaniałą grę Włodzimierza Lubańskiego, Zygfryda Szołtysika czy bramkarskie parady inżyniera Huberta Kostki. To w tej drużynie biegał człowiek o „żelaznych płucach” Alfred Olek – bożyszcze wszystkich Polek, jak pisał Wojciech Młynarski, a śpiewali Skaldowie.

Różnica między tamtym Górnikiem a obecnym polega z grubsza na tym, że wtedy znaliśmy wszystkich piłkarzy i pamiętamy ich do dziś, a trenerów jakby mniej.

Gdyby Stal Mielec zatrudniła Jose Mourinho, a Pilica Białobrzegi Luisa Felipe Scolariego, to istnieje duże prawdopodobieństwo, że nawet z takimi trenerami szanse obydwu klubów na grę w Lidze Mistrzów nie byłyby dużo większe, niż są dziś. Wzrosłaby jedynie ich popularność w mediach. Krótko mówiąc – tam, gdzie nie ma pieniędzy na kupno i utrzymanie zawodników, nie ma co marzyć o sukcesach.

Przypadek Górnika jest o tyle trudny, że Kasperczak ma do dyspozycji zawodników mających kontakt z wielkim futbolem tylko w środy, kiedy włączą telewizory, żeby obejrzeć Ligę Mistrzów. Dziś w Górniku jest w porywach trzech piłkarzy rokujących nadzieje i półtora zawodnika dobrego, za to w wieku, w którym górnicy dołowi z kopalni Makoszowy są już dawno na emeryturze.

Cechą każdego kibica jest wiara nawet w beznadziejnych sytuacjach. I chwytanie się faktów, na których można zbudować optymizm. W przypadku Kasperczaka taką okolicznością jest to, że urodził się w Zabrzu i że mieszka tam nadal jego 93-letnia mama. To ma stanowić podstawę przyszłych sukcesów Górnika. Ważniejszą niż wsparcie sponsorującej klub grupy Allianz (zresztą z siedzibą w Warszawie).

Reklama
Reklama

Patrząc na to ze stolicy chłodnym, ale łaskawym dla Górnika okiem, widzę, że warunkiem powodzenia może być tylko połączenie atutów. Niech Allianz zacznie kupować dobrych piłkarzy, a pani Kasperczakowa nie przerywa negocjacji ze swoim faroszem, prosząc go o wstawiennictwo u Najwyższego. Innej drogi do sukcesu dla Górnika nie widać.

A trener z czasów, kiedy klub z Zabrza walczył z Manchesterem City w finale europejskich rozgrywek, nazywał się Michał Matyas. Przed nim i po nim byli Węgrzy – Geza Kalocsay i Ferenc Szusza.

Też się cieszę, pamiętając czasy, w których nawet warszawiacy kibicowali Górnikowi, doceniając wspaniałą grę Włodzimierza Lubańskiego, Zygfryda Szołtysika czy bramkarskie parady inżyniera Huberta Kostki. To w tej drużynie biegał człowiek o „żelaznych płucach” Alfred Olek – bożyszcze wszystkich Polek, jak pisał Wojciech Młynarski, a śpiewali Skaldowie.

Różnica między tamtym Górnikiem a obecnym polega z grubsza na tym, że wtedy znaliśmy wszystkich piłkarzy i pamiętamy ich do dziś, a trenerów jakby mniej.

Reklama
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Materiał Promocyjny
UltraGrip Performance 3 wyznacza nowy standard w swojej klasie
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Sport
Warszawa biegnie po rekord. W niedzielę odbędzie się 47. Nationale Nederlanden Maraton Warszawski
Sport
Znajdą się pieniądze na modernizację Polonii? Los inwestycji w rękach radnych
Materiał Promocyjny
Raport o polskim rynku dostaw poza domem
Sport
Stadion Polonii: ratusz poprosi cztery firmy o złożenie ofert
Materiał Promocyjny
Manager w erze AI – strategia, narzędzia, kompetencje AI
Reklama
Reklama