Reklama

Przewrót wrześniowy

Akcja ministra Mirosława Drzewieckiego przeciw Polskiemu Związkowi Piłki Nożnej spotkałaby się z poparciem większości kibiców, a notowania ministra i jego partii zapewne poszłyby w górę, gdyby nie jeden szczegół – groźba sankcji.

Aktualizacja: 03.10.2008 16:01 Publikacja: 03.10.2008 05:13

Mirosław Drzewiecki nie jest pierwszym ministrem, który wsłuchując się w głos kibiców i widząc gołym okiem rozmaite anomalie, chce zrobić porządek z polską piłką. Ale popełnia te same błędy, jakie robili jego ambitni poprzednicy. Jest na dobrej drodze – a może raczej na złej – do porażki.

Wprowadzenie kuratora do związku, za którym zawsze w takiej sytuacji wstawią się FIFA i UEFA, nie ma większego sensu. Zaognia tylko sytuację i zawsze kończy się tak samo. Oczywiście minister może się postawić, nie wycofać kuratora, i wtedy FIFA wycofa nas. Są zwolennicy takiego rozwiązania. Niech wreszcie trzaśnie jakiś piorun, niech ceną będzie chwilowa izolacja Polski, stracone eliminacje i nasze przeżycia. A potem zaczniemy wszystko od nowa – czysto, bez korupcji, z uczciwymi ludźmi, którzy będą stać na straży interesów polskiej piłki, a nie własnych. Widzicie to państwo? Bo ja nie.

Często mam wrażenie, że walka różnych osób, klubów, partii lub środowisk z Polskim Związkiem Piłki Nożnej ma na celu tylko przejęcie w nim władzy dla realizacji swoich interesów. Hasła walki z patologią są wypisane jedynie na sztandarach.

Wprowadzenie do związku swoich ludzi normalną wyborczą drogą nie jest łatwe i trwa długo. Przed kilkoma laty spróbowano więc drogi okrężnej. Skoro nie można zdobyć PZPN szturmem, to trzeba stworzyć dla niego przeciwwagę. W ten sposób powstała spółka Ekstraklasa. Ale okazało się, że szybko przejęła ona zwyczaje panujące na Miodowej, stała się PZPN bis. W dodatku jej szef, który jako człowiek spoza środowiska piłkarskiego – z definicji skorumpowanego – miał stworzyć nową jakość, kompletnie się do tego nie nadawał. A kiedy uległ pokusie i przyjął funkcję kuratora PZPN z poręczenia ministra Tomasza Lipca, stracił resztki wiarygodności. I od tamtej pory stosunki między PZPN a Ekstraklasą przypominają te ze sceny politycznej.

W ten sposób wkraczamy nieuchronnie na tę scenę, która zawsze, bez względu na ustrój czy rządzącą akurat partię, łączy się z boiskiem. Nie da się tak po prostu przejąć PZPN na zasadach, na jakich każda kolejna ekipa po zwycięskich wyborach przejmuje spółki Skarbu Państwa. Opanowanie PZPN wymaga czasu, rozważnych polityków, wykształconych fachowców, a nie tylko młodych butnych prawników czujących za plecami poparcie władzy i przekonanych o swojej nieomylności. Ta nieomylność się rozwiewa, gdy odezwą się inni prawnicy.

Reklama
Reklama

Jacek Kuroń miał swoją metodę na zwycięstwo: Nie palcie komitetów – zakładajcie swoje. Między PZPR a PZPN jest tylko jedna litera różnicy.

[ul][li][b][i][link=http://blog.rp.pl/blog/2008/10/03/stefan-szczeplek-przewrot-wrzesniowy/]Skomentuj na blogu[/link][/i][/b][/li][/ul]

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama