Piłkarze Liverpoolu co roku wymieniani są w gronie faworytów Premiership, ale ostatnio lepiej wiodło się im w europejskich pucharach. W lidze cały czas czegoś brakowało, najgroźniejsi rywale uciekali na starcie, w efekcie pozostawała im gra o miejsca gwarantujące udział w eliminacjach Ligi Mistrzów. Teraz ma być inaczej, choć nie brak złośliwych którzy przewidują, że Steven Gerrard i reszta na końcu i tak będą oglądać plecy zawodników wielkiej trójki: Chelsea, Manchesteru United i Arsenalu.
Przy Anfield Road zdają się te głosy ignorować, zapewniając, że to będzie przełomowy sezon. – Jesteśmy mocniejsi psychicznie. Będziemy walczyć o mistrzostwo i o Puchar Europy – zapowiada pomocnik Javier Mascherano. Argentyńczyk ma prawo tak twierdzić. Jego zespół jeszcze nie przegrał, ostatnio tak dobrze zaczął rozgrywki w 1996 roku. Po sześciu kolejkach jest wiceliderem Premiership, pierwszej w tabeli Chelsea ustępuje tylko gorszym bilansem bramkowym. W drodze na szczyt piłkarze Rafaela Beniteza pokonali już Manchester United, co nie udawało im się przez cztery lata, a na własnym stadionie przez siedem. Wygrali też derby z Evertonem.
W Lidze Mistrzów bez problemów poradzili sobie z Olympique Marsylia oraz PSV Eindhoven i wraz z Atletico prowadzą w grupie D. – Pamiętam jak w zeszłym roku na półmetku rozgrywek mieliśmy zaledwie jeden punkt i musieliśmy odrabiać straty – wspominał przed środowym meczem z Eindhoven Benitez. - Kiedy grasz dobrze i wszyscy cię chwalą, musisz zachować spokój i koncentrować się na następnym spotkaniu - dodaje Hiszpan, porównując swoją obecną drużynę do Valencii, którą prowadził zanim przyjechał na Wyspy. W Walencji natychmiast dokonał cudu, po 31 latach przerwy doprowadzając klub do mistrzostwa. Wprawdzie w Anglii trwa to trochę dłużej, ale trzeba pamiętać, że niepowodzenia w lidze rekompensował kibicom sukcesami w Europie.
Mascherano uważa, że w Liverpoolu już dawno nie było tak mocnego i wyrównanego składu. – Trener ma do dyspozycji kilku piłkarzy, którzy potrafią grać na każdej pozycji. Dzięki temu może swobodnie dokonywać zmian w ustawieniu – tłumaczy. Latem do zespołu dołączyli m.in. napastnik Robbie Keane z Tottenhamu, hiszpański skrzydłowy Albert Riera z Espanyolu i 18-letni brazylijski napastnik Vitor Flora z Botafogo. Keane strzelił właśnie pierwszą bramkę, a Riera to - zdaniem Beniteza - człowiek na właściwym miejscu. - Mówi po angielsku, zdążył już poznać Premier League i tutejszy styl gry. Miał inne oferty, ale chciał przyjść do nas. To dla mnie dużo znaczy - wyjaśnia trener.
Największym sukcesem okazało się jednak zatrzymanie Fernando Torresa, Dirka Kuyta czy Stevena Gerrarda. - Ile klubów może zdobyć mistrzostwo? - pyta retorycznie Benitez. - Jesteśmy w stanie rywalizować o najwyższe cele, ale nie zapominajmy, że inni również się wzmocnili. Spójrzmy na przykład na Manchester City.