Gra kompleksów

O pobycie Leo Beenhakkera w Polsce można by napisać książkę, tylko kto ją zechce przeczytać, kiedy Holendra już u nas nie będzie?

Aktualizacja: 17.02.2009 16:50 Publikacja: 17.02.2009 16:41

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/17/andrzej-fafara-gra-kompleksow/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Wydaje się bowiem, że to, co teraz obserwujemy w relacjach szkoleniowca z pracodawcą, czyli z PZPN, to raczej gra końcowa. Takiego obrotu sprawy należało się zresztą spodziewać już kilka miesięcy temu, gdy Michał Listkiewicz oddawał władzę. Zderzenie kompleksów Grzegorza Laty i Antoniego Piechniczka z kompleksami Beenhakkera musiało prędzej czy później zakończyć się jakąś katastrofą.

O Listkiewiczu wiele dałoby się powiedzieć, ale na pewno nie to, że ma kompleksy. Jako prezes PZPN był pragmatyczny aż do bólu. Nie brał do siebie rozmaitych wypowiedzi czy zachowań Beenhakkera. W przeciwieństwie do Laty i Piechniczka, którzy czuli się przez Don Leo lekceważeni, obrażani, wyśmiewani. Oni, bohaterowie polskiej piłki, tak bardzo zasłużeni i utytułowani. Kiedy rządził Listkiewicz, musieli Holendra tolerować, teraz już tak bardzo nie muszą.

Natomiast Beenhakker swoje kompleksy do tej pory skrzętnie ukrywał, ale w sytuacji konfliktowej już nie jest w stanie się maskować. Szydło wyszło z worka w trakcie wywiadu udzielonego przez Holendra w minioną niedzielę Jackowi Kurowskiemu z TVP Sport. Okazało się, że szkoleniowiec źle toleruje trudne pytania i jest przewrażliwiony na własnym punkcie. Widać, że pozbawiony oparcia Listkiewicza coraz gorzej znosi pobyt w Polsce. Czuje się osaczony i niezrozumiany. Nic zatem dziwnego, że tak bardzo go ciągnie do rodzinnego Rotterdamu.

Co do Rotterdamu i pracy społecznej, którą Holender chce podjąć w klubie Feyenoord, to oczywiste jest, że każdy ma prawo robić w czasie wolnym, co mu się podoba. Ale tak samo oczywiste jest to, że pewnych rzeczy selekcjonerowi reprezentacji Polski robić po prostu nie wypada. Doradztwo w wielkim klubie to nie są medytacje o poranku na środku jeziora, co Beenhakker tak bardzo lubi robić na urlopie. Wszystkie firmy na świecie dlatego płacą wybranym ludziom ogromne pieniądze, bo na określonym polu chcą ich mieć tylko dla siebie.

Nie zmienia to jednak faktu, że Grzegorz Lato, nawet mając rację, jest w piekielnie trudnej sytuacji. Jak zwolni Beenhakkera, to będzie musiał zapłacić za zerwanie kontraktu. A jak w dodatku piłkarze przerżną eliminacje, to również będzie wina prezesa i PZPN. No, a jak nie zwolni i piłkarze tak czy inaczej przerżną, to też wszyscy będą mu mieli za złe, że nie podjął w odpowiednim momencie męskiej decyzji. I tak źle, i tak niedobrze. Grecka tragedia w polskich dekoracjach z Holendrem w roli głównej.

[b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/02/17/andrzej-fafara-gra-kompleksow/]skomentuj na blogu[/link][/b]

Wydaje się bowiem, że to, co teraz obserwujemy w relacjach szkoleniowca z pracodawcą, czyli z PZPN, to raczej gra końcowa. Takiego obrotu sprawy należało się zresztą spodziewać już kilka miesięcy temu, gdy Michał Listkiewicz oddawał władzę. Zderzenie kompleksów Grzegorza Laty i Antoniego Piechniczka z kompleksami Beenhakkera musiało prędzej czy później zakończyć się jakąś katastrofą.

Pozostało 82% artykułu
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Przewaga technologii sprawdza się na drodze
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji
Materiał Promocyjny
Samodzielne prowadzenie księgowości z Małą Księgowością