Byłem przekonany, że mecz z Grecją zakończy się remisem, bo prawie wszyscy uczestnicy gry są zawodowcami. Mają na głowie codzienną pracę w klubach, więc nie podejmą ryzyka w spotkaniu, którego za chwilę nikt nie będzie pamiętał. Na szczęście, pomyliłem się. Polacy zagrali lepiej niż można się było spodziewać. Fakt, że nie straciliśmy gola, powinien dobrze wpłynąć na samopoczucie obrońców i bramkarza. Potrzebny był taki mecz, po pechowych ze Słowacją czy Irlandią Płn.

Już na stadionie odczuwało się Obraniakomanię i można się spodziewać eskalacji tego zjawiska. To normalne, że kiedy zawód sprawiają nasi mistrzowie, szukamy nadziei gdzie indziej. Emmanuel Olisadebe na pewno spełnił oczekiwania kibiców, choć nie trwało to długo. Roger jeszcze nie, chociaż wczoraj zagrał dobrze. Pora na Obraniaka. To, że umie on grać nie ulega wątpliwości. Na pewno przyda się reprezentacji i świetnie, że w debiucie strzelił bramkę. Ale wiara w to, że sam Obraniak będzie wygrywał nam mecze jest cokolwiek na wyrost.

W Bydgoszczy reprezentacja gra od ponad 30 lat i jej mecze bywały z różnych powodów interesujące. Kazimierz Deyna i Robert Gadocha wbijali tu bramki Czechosłowacji w pierwszym spotkaniu po zdobyciu złotego medalu olimpijskiego. Tu żegnał się z reprezentacją Jerzy Dudek a witał Artur Boruc. Kiedyś Janusz Wójcik nie wystawił znajdującego się w świetnej formie Andrzeja Juskowiaka przeciw Irlandii. Wpuścił go na boisko dopiero w 70 minucie, przy wyniku 0:0. Juskowiak był tak wściekły, że strzelił dwie bramki i w nagrodę dla najlepszego zawodnika meczu dostał składany rower. Na prośbę organizatorów zrobił nim rundę po bieżni. Rower był za mały, w dętkach nie było powietrza, ale Juskowiak dojechał do końca a potem zrobił karierę niemal światową. Puenta jest może naiwna, ale prawdziwa - trzeba tylko chcieć.

[ramka]Skomentuj [link=http://blog.rp.pl/szczeplek/2009/08/12/skladany-rower/]na blogu[/link][/ramka]