Wybudowano supernowoczesne centrum treningowe i siedzibę dla władz federacji, stać wyspiarzy na najdroższych szkoleniowców i właściwie każdą zachciankę. W niedzielę w Liverpoolu okazało się jednak, że nie są w stanie wygrać z Polską. Nie pomógł traktowany niczym bóstwo trzeci tenisista świata Szkot Andy Murray, kort pod dachem dobrany pod swoich graczy, ani historia, z której wynikało, że lali nas zawsze, jak chcieli.
W tych okolicznościach zwycięstwo naszej reprezentacji nad dumnymi synami Albionu jawi się niczym pamiętny remis piłkarzy trenera Górskiego na Wembley w roku 1973. Od strony sportowej pozostanie Polaków w grupie I Pucharu Davisa oznacza kolejny krok w stronę Grupy Światowej. To szansa na awans do elity złożonej z 16 drużyn. Baraż graliśmy bez najlepszego zawodnika, bo Łukasz Kubot stanął przed dylematem. Mierzy w deblowy turniej mistrzów, jednocześnie zbliżył się do wyśnionej pierwszej setki rankingu singlowego. Po paru latach, kiedy był na każde niemal zawołanie, postanowił poświęcić swój występ w drużynie narodowej. W kilku męskich rozmowach ustalono warunki jego powrotu, nikt z opiekunów kadry publicznie nie kontestował decyzji rakiety nr 1.
Podczas challengerowego turnieju Pekao Szczecin Open błysnęła formą deblowa para Tomasz Bednarek – Mateusz Kowalczyk. Ten pierwszy, 27-letni szczecinianin, od kilku sezonów specjalizuje się w grze podwójnej, ale miał problem z dobraniem stałego partnera. Próbował z dobrymi zagranicznymi zawodnikami i nagle w kraju znalazł kogoś wręcz idealnego. 22-latek z Bytomia, uważany za wielki talent w kolejnych wiekowych kategoriach, wśród seniorów najpierw się trochę pogubił, a teraz pokazał klasę. Jako jedyny z Polaków przeszedł eliminacje, w turnieju głównym powalczył w pierwszej rundzie z Rosjaninem Jewgienijem Koroliewem, jak się potem okazało – zwycięzcą turnieju. Mniej dotąd znana dwójka zaimponowała dynamiką gry, serwisami, znakomitym uzupełnianiem się. Wszyscy kolejni rywale, a byli wśród nich naprawdę nieźli debliści, zostali po prostu zdmuchnięci z kortu.
Tenis jest sportem, w którym jednego dnia zbierasz baty, bo los ci nie sprzyjał albo akurat miałeś gorsze samopoczucie. Innego dnia wszystko nagle układa się idealnie i przychodzą ważne zwycięstwa. Był czas, kiedy nasi dobrze rokujący gracze ćwiczyli i startowali tylko tyle, ile trzeba, bez wychylania się i bez ryzyka. Bohaterowie ze Szczecina, ale i cała nasza aktualna reprezentacja, a także nieobecny w niej Kubot, to już nowa generacja. Świadoma, jak wiele trzeba poświęcić dla małego nawet sukcesu. To dlatego stać ich na zwycięstwa z tymi, którzy opływają w dostatek.
[ramka][b][link=http://blog.rp.pl/blog/2009/09/21/karol-stopa-nowa-generacja/ ]Skomentuj[/link][/b][/ramka]