Piłkarze jednej z najbogatszych drużyn w lidze nie wygrali meczu od 4 października i spadli już na czwarte miejsce w tabeli, a wyprzedzają ich już niezbyt bogate Pogoń Szczecin i Dolcan Ząbki.
Kibice Górnika zawsze stawali się głośni, gdy w klubie nie działo się najlepiej. W zeszłym sezonie wtargnęli na trening drużyny i kazali piłkarzom założyć własnoręcznie przygotowane koszulki.
Tym razem, przy okazji meczu z liderem tabeli Widzewem, wzięli w ręce płyty chodnikowe i tzw. co popadnie, żeby odreagować frustrację. Do starć doszło przed i po meczu, a kilkunastu policjantów odniosło obrażenia.
Komendant zabrzańskiej policji wnioskował do prezydent miasta Małgorzaty Mańki-Szulik o zamknięcie stadionu, a ta nie wahała się długo z podjęciem decyzji. W środę na konferencji prasowej do całej sytuacji odniósł się prezes Górnika Zabrze. Jędrzej Jędrych, który w zeszłym sezonie po cichu wspierał działania kibiców, nie zamierza zmieniać strategii. Skoro stadion jeszcze stoi i nikt w czasie zamieszek nie zginął, to nie ma powodu, by odciąć się od nich. – Jesteśmy zdania, że polityka oparta na interwencji policji, używaniu pałki czy gumowych kul to nie jest polityka, która mogłaby zmienić oblicze polskiej piłki nożnej. Potrzebna jest współpraca klubów z kibicami i policją – uważa prezes. Czy kibice są tego samego zdania, czy raczej pójdą na wojnę, okaże się już wkrótce.
Prezes Jędrych podkreślił również, że pozycja trenera Komornickiego w klubie jest mocna. Szkoleniowiec dostanie jeszcze czas w rundzie rewanżowej, a z tego, co zapowiadał prezes, znajdą się też pieniądze na transfery.