Kilkanaście godzin przed ogłoszeniem rezygnacji Korzeniowski odbierał na Gali Sportu i Biznesu nagrodę dla TVP za relacje z lekkoatletycznych MŚ w Berlinie. – Cieszę się podwójnie, bo zawsze byłem, jestem i pozostanę lekkoatletą – mówił ze sceny, ale nikt tego wówczas nie odebrał jako sygnału, że czterokrotny mistrz olimpijski w chodzie myśli o pożegnaniu z telewizją. Kierował sportem w TVP od listopada 2004 r., a od kilku miesięcy był dyrektorem całej grupy kanałów tematycznych.
– Nikt nie wie, co się stało. Robert miał na piątek umówione spotkania, ale już na porannym kolegium ogłosił, że się z nami żegna – mówi „Rz“ jeden z pracowników TVP. Władze telewizji, jak informuje biuro prasowe, też są zaskoczone. – Trudno mi komentować czyjeś zaskoczenie – mówi „Rz“ Korzeniowski. – Decyzji nie podjąłem ani wczoraj, ani trzy dni temu. Przemyślałem ją i traktuję jako element planu kariery. Wcześniej w tym planie było np. zbudowanie z niczego TVP Sport, z którą ruszyliśmy trzy lata temu, zrobienie transmisji totalnej z igrzysk w Pekinie, kupienie licencji na pokazywanie Euro 2012. Ludzie tacy jak ja, by się rozwijać, muszą działać etapami. Dlatego poprosiłem firmę o zwolnienie.
– Polski sport potrzebuje liderów, a ja poznałem sport przez 20 lat kariery, poznałem telewizję, biznes, funkcjonowanie organizacji międzynarodowych – mówi Korzeniowski, ale nie chce zdradzić, jakie ma plany. Jego marzeniem było zawsze miejsce w Międzynarodowym Komitecie Olimpijskim, kandydował do niego jako sportowiec, ale przegrał wybory.
– MKOl to naturalny kierunek rozwoju, ale za wcześnie o tym mówić – odpowiada. Od stycznia jest w zarządzie Polskiego Związku Lekkiej Atletyki, ostatnio mocniej się zaangażował w działania marketingowe PZLA.
Z TVP odchodzi trzy miesiące przed igrzyskami w Vancouver, podczas których miał być szefem ekipy. Dzień przed jego rezygnacją dziennikarzy poinformowano, kto leci do Vancouver i czym ma się podczas igrzysk zajmować.