Na kortach w Barcelonie pokonał Hiszpana Juana Carlosa Ferrero i Francuza Jo-Wilfrieda Tsongę. Tydzień wcześniej, w Monte Carlo, gracz z Hagi walczył o III rundę z Rafaelem Nadalem. W marcu był rywalem Andy Roddicka w pojedynku o 1/8 finału w Indian Wells. W pierwszej setce rankingu Thiemo jest jedynym Holendrem. Od lat regularnie się poprawia i konsekwentnie idzie drogą Richarda Krajicka, mistrza Wimbledonu 1996, który jest jego menedżerem.
Swoją przygodę z tenisem Thiemo zaczął dzięki mamie. Rodzice najpierw chcieli, by został zawodowym pływakiem, był też pomysł na karierę piłkarską. Skończyło się na kortach. W klubie Thiemo trafił w ręce Ruuda Thijssena, ojca reprezentantki Holandii Nicole. Ten od razu się zorientował, że dostał brylant do oszlifowania.
Zadzwonił do kolegów z holenderskiej federacji, ci zapewnili odpowiednie szkolenie. Talent do serwowania został u młodego dryblasa rozwinięty, forehand przypomina strzał z armaty. Jak wszystko wypali, Holendrzy mogą mieć następnego Martina Verkerka, finalistę Roland Garros 2003.
Jeden fragment z biografii Thiemo korci, by go przytoczyć. W sezonie 2006 Holender został mistrzem świata 18-latków. Po drodze wygrał juniorski Wimbledon. W finale na londyńskich trawnikach rywalem de Bakkera był Polak Marcin Gawron.
Utalentowany chłopak z Nowego Sącza, grając na takiej nawierzchni po raz pierwszy w życiu, pokonał kilku klasowych rywali, a z Holendrem przegrał minimalnie i po walce. Przez dwa sezony, 2007 i 2008, wydawało się, że następne pojedynki Marcina z Thiemo są kwestią czasu. Dziś, kiedy Holender puka do pierwszej pięćdziesiątki klasyfikacji ATP, a Polak spadł do szóstej setki, ten rewanż niestety robi się nierealny.