Reklama

Finał NBA: Lakers na dobrej drodze

Po zwycięstwie nad Boston Celtics w pierwszym meczu finału koszykarze z Los Angeles są bliżej wywalczenia 16. w historii klubu, a 11. w trenerskiej karierze Phila Jacksona mistrzowskiego tytułu.

Publikacja: 04.06.2010 22:19

W nocy z niedzieli na poniedziałek drugie spotkanie tych drużyn (transmisja o 1.50 w Canal+ Sport).

Zespoły prowadzone przez Phila Jacksona nigdy nie przegrały w play-off, jeśli rozpoczynały serię od zwycięstwa. Jednocześnie w dotychczasowej historii finałów pomiędzy Lakers i Celtics cztery razy się zdarzyło, że Boston przegrywał pierwsze spotkanie, a w trzech z tych przypadków zdobywał mistrzostwo po siedmiu spotkaniach. Który z tych scenariuszy się sprawdzi?

Po pierwszym meczu wiadomo, że Lakers potrafili wyciągnąć wnioski z upokarzającej porażki z Celtics przed dwoma laty, gdy finałową serię przegrali 2-4, a ostatnie szóste spotkanie różnicą aż 39 punktów, najwyższą w historii spotkań decydujących o mistrzostwie. Teraz zagrali z wielką determinacją i bardzo zespołowo. Twardą obroną wytrącili rywalom wszystkie atuty. Panowali po obu stronach boiska, w każdym elemencie gry – od zbiórek, punktów z ponowienia i kontrataku po rzuty za trzy punkty. Jeśli powtórzą taką grę w kolejnych spotkaniach, rywalom trudno będzie ich powstrzymać.

Drużyna Bostonu na tle żwawych koszykarzy z Los Angeles wyglądała na starą i zmęczoną. Kevin Garnett miał tylko cztery zbiórki, nie trafiał spod samego kosza, gdy w czwartej kwarcie była jeszcze szansa zmniejszenia przewagi poniżej dziesięciu punktów. Wydaje się, że ekipa trenera Doca Riversa heroiczne boje w półfinale i finale Konferencji Wschodniej z Cleveland Cavaliers i Orlando Magic, w których wyeliminowała dwa zespoły z najlepszym bilansem w sezonie zasadniczym, opłaciła utratą energii na początku rywalizacji w wielkim finale.

Od tego, czy zregeneruje siły, odnajdzie energię i zaciętość w grze, wymyśli sposób na powstrzymanie asa Lakers Kobego Bryanta i zastopuje ich podkoszowy duet Pau Gasol – Andre Bynum, zależy, czy w finale odbędzie się sześć – siedem spotkań czy tylko cztery – pięć.

Reklama
Reklama

W grze Lakers niewiele już można poprawić. Celtics wciąż mają rezerwy, a fragmenty pierwszego meczu pokazały, że długimi okresami potrafią stawić czoło rywalom, nawet na ich boisku. Gdyby trafili kilka rzutów z dystansu więcej, gdyby Ray Allen zamiast siedzieć na ławce z nadmiarem fauli, zdobywał punkty w swoim stylu, gdyby Garnett nie był tak niemrawy pod tablicami, a Rajon Rondo pewniejszy i szybszy, wynik mógły być korzystny dla gości.

Na ile Celtics potrafią się odbudować, a Lakers utrzymać wysoką dyspozycję, pokaże już niedzielny mecz numer 2 w Los Angeles.

NBA
Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama