Kamasutra futbolu

Aktualizacja: 08.07.2010 21:41 Publikacja: 08.07.2010 21:36

Don Kichot ściągnął cugle Rosynanta i rzekł do swego giermka:

– Przygoda wiedzie nas ku rzeczom lepszym nawet, niż mogliśmy przypuszczać. Spójrz, drogi Sancho, oto przed nami cudowny puchar, który zamierzam zdobyć…

– Jaki znowu puchar? – odchrząknął Sancho.

– Ten, który masz przed oczami – odpowiedział mu jego pan. – Złocony, błyszczący. Zaiste, przedniej urody...

– Mości panie, to co widzicie, to żaden puchar, tylko zwykły wiatrak.

– Z miejsca widać, drogi Sancho, że o przygodach nie masz zbyt dużego pojęcia – rozeźlił się rycerz z La Manczy, po czym dźgnął swego rumaka ostrogami i pogalopował po swój upragniony łup...

. . .

W Hiszpanii pisarze, poeci i futbolowi sprawozdawcy przez lata opiewali cudzoziemców grających w lidze. Bo nie mieli innego wyjścia. W 1928 roku Rafael Alberti poświęcił odę węgierskiemu golkiperowi Barcelony Ferencowi Platko, który w meczu z Realem Sociedad San Sebastian oberwał korkiem w twarz, a potem wrócił na boisko z sześcioma szwami i wielkim bandażem na głowie: "Ani morze, które próbowało Cię bronić, choć nie mogło / Ani deszcz, ani wiatr, który ryczał najgłośniej / Ani morze, ani wiatr, o Platko, blondwłosy, krwiowłosy Platko, bramkarzu powstający z kurzu, nasz piorunochronie (…) / Nikt, nikt, nikt Ci tego nie zapomni".

[wyimek][b][link=http://blog.rp.pl/magierowski/2010/07/08/kamasutra-futbolu/]skomentuj na blogu[/link][/b][/wyimek]

Po wojnie mistrzowie pióra zachwycali się dwoma gwiazdorami Realu Madryt: kolejnym Madziarem Ferencem Puskasem i Argentyńczykiem Alfredo di Stefano. Potem rozpływali się nad techniką Johana Cruyffa i Zinedine'a Zidane'a. Z rozdziawionymi szczękami oglądali dryblingi Ronaldinho, kosmiczne strzały Davida Beckhama i równie kosmiczne szpilki jego żony Victorii. Wreszcie w barokowych frazach opisywali maestrię Leo Messiego. Jednak oprócz ód, hymnów i panegiryków pojawiały się też treny i epitafia. Większość dotyczyła narodowej drużyny Hiszpanii, która przez kilkadziesiąt lat przegrywała wszystko jak leci. Po karnych, po głupich błędach bramkarzy, po wrednych błędach sędziów. A także po zwykłych blamażach. W swoich opowiadaniach i esejach na fatalną grę reprezentacji narzekał m.in. Miguel Delibes, jeden z największych hiszpańskich pisarzy ubiegłego wieku.

Dwa lata temu zły sen się skończył. Villa, Torres, Puyol i spółka zdobyli mistrzostwo Europy. Wciąż jednak czegoś brakowało. Wciąż w powietrzu wisiało fatum niespełnienia.

. . .

"Jeśli w piłce nożnej można dać komuś orgazm, Hiszpania jest w tej dziedzinie niezrównana" – stwierdził po półfinale z Niemcami madrycki dziennik "El Mundo" w tekście "Kamasutra futbolu". "Może to uczynić na wiele sposobów. Zaczynając od muśnięcia, pocałunku, delikatnej stymulacji Xaviego lub Iniesty, a kończąc na brutalnej penetracji Puyola. Pod spodem czy na wierzchu, w pozycji horyzontalnej czy pionowej, Hiszpania zawsze wie, co robić".

Cóż, jakie czasy, taka poezja. Cervantes pewnie przewraca się w grobie. Jakie to ma jednak dziś znaczenie?

Rosynancie, ruszaj po puchar!

Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
https://track.adform.net/adfserve/?bn=77855207;1x1inv=1;srctype=3;gdpr=${gdpr};gdpr_consent=${gdpr_consent_50};ord=[timestamp]
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Bank Pekao wchodzi w świat gamingu ze swoją planszą w Fortnite
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?