Jutro do Poznania przylecą piłkarze Juventusu i trochę się zdziwią, kiedy zobaczą stadion. Większy i ładniejszy od ich Stadionu Olimpijskiego w Turynie. W Polsce już nie dojdzie do wstydliwych sytuacji, w jakich znalazła się przed 15 laty Legia, a niedawno Wisła. Mecze Legii w Lidze Mistrzów na przestarzałej Łazienkowskiej stanęły pod dużym znakiem zapytania, a spotkanie Wisły z Lazio trzeba było przełożyć. Dziś meczów nie zatrzyma nawet pierwszy śnieg.
Z poziomem gry na Zachodzie też różnie bywa. Oglądając sobotni mecz Manchesteru United z Blackburn 7:1 w najlepszej lidze świata można się było wyleczyć z kompleksów. Tak niemądrze jak obrońcy Blackburn w Polsce grają chyba tylko uczestnicy turniejów o Puchar Coca Coli i Tymbarku.
Mając przeciw sobie MU z Dymitarem Berbatowem, piłkarze Blackburn bardzo szybko stracili wiarę. A Lech nie przestraszył się Manchesteru City i w Poznaniu go pokonał.
Niby hasła o ambitnej grze do końca do banał, ale przecież w każdej kolejce ligowej się przekonujemy, że nie wszyscy rozumieją, ile to znaczy. Cracovia w tej kolejce zrozumiała. Przegrywała z Bełchatowem 0:2 do 86. minuty, a zwyciężyła 3:2. Nie tylko dlatego, że miała szczęście. Przede wszystkim dążyła do zwycięstwa. Legia, grając przez całą jesień nierówno, a czasami słabo, jest w czołówce. Zdarza się, że gole wbijają za nią jej przeciwnicy. Ale Legia walczy, zmusza do błędów, większość ważnych bramek zdobywa w ostatnich minutach.
Przypomina się stary dowcip o pretensjach człowieka do Pana Boga za brak szczęścia w totalizatorze. I odpowiedział Pan: daj mi szansę, wypełnij chociaż kupon.