W błędy Michała Probierza nie wierzę, bo rok temu pokazał, jak to się robi. Bardziej w to, że utrzymująca się w północno-wschodniej części kraju zima nie pozwala na trenowanie w warunkach, jakie mają przeciwnicy. Ale być może najważniejszym powodem porażek jest sprzedanie Kamila Grosickiego. Jak się chce walczyć o mistrzostwo, to się nie pozbywa najlepszego napastnika. Zobaczymy, co będzie, jak się ociepli.

Drugim faktem godnym odnotowania jest jedenasty mecz Śląska bez porażki. W przypadku Oresta Lenczyka nie wypada mówić o szczęściu, bo ten trener wie, jak trafić do zawodników, którzy mogliby być jego wnukami. Umie też łatać dziury, kiedy drużyna jest zdziesiątkowana kontuzjami. Tym razem znalazł sposób na Legię. Na pomeczowej konferencji zrobił dziennikarzom wykład, a potem nie dał żadnemu szans na indywidualne rozmowy. Wybiegł z sali i tyle go widzieliśmy. Lenczyk chyba nie ma 67 lat, musi być jakaś pomyłka w dokumentach.

Jeśli chodzi o Legię, tracę złudzenia. Maciej Skorża nie jest pierwszym trenerem, który łamie sobie na niej zęby. To jest klub na żyle wodnej niesprzyjającej podejmowaniu słusznych decyzji ani w szatni, ani piętro wyżej. Choroba nieuleczalna. Może przydałby się tam ktoś taki jak Lenczyk, zachwycający się urodą stadionu przy Łazienkowskiej i niemówiący ani słowa o klubie, do którego stadion należy.

Siedem kolejnych zwycięskich meczów Wisły i czarna passa warszawskiej Polonii świadczą o tym, że holenderski trener nie musi być lekiem na całe zło. W Krakowie zaczyna być, w Warszawie ciepło o Holendrach nie pomyśli chyba żaden kibic Polonii, nawet kupując dziewczynie tulipany.