O porażce Lecha z Bełchatowem można by mówić jak o pechu, gdyby nie to, że spotyka on poznańską drużynę zbyt często. Lech od wielu miesięcy nie jest już tym zespołem, który skutecznie stawiał czoło Juventusowi i Manchesterowi City, mimo że ma wielu tych samych zawodników. Oczywiście można przyjąć tezę, że kontuzja Rafała Murawskiego to największe zimowe nieszczęście Lecha. Ale Murawski to nie jest Justyna Kowalczyk. Oprócz niego gra w poznańskiej drużynie paru innych, całkiem niezłych piłkarzy. Może więc problem tkwi gdzie indziej.
Jose Mari Bakero rozpoczął pracę w Poznaniu od zwycięstwa nad Manchesterem City, ale już spowszedniał. Przyjeżdżał do Polski jako wielki, szanowany gracz Barcelony, jednak w nowej roli okazuje się znacznie mniej skuteczny.
Trudno oceniać ludzi wyłącznie na podstawie dawnych zasług, choć oczywiście nie można też ich pomijać. Gdyby Grzegorz Lato nie został prezesem PZPN i rzadziej się odzywał, pozostałby w świadomości Polaków wielkim piłkarzem, królem strzelców mistrzostw świata. Niestety, wybrał inną drogę.
Jeszcze jedna porażka Lecha i poznańscy kibice nie będą pamiętać, skąd Bakero przyszedł i jak kiedyś grał. Już pomału o tym zapominają.