Gdyby ktoś chciał napisać książkę o kulisach igrzysk, powinien się zwrócić po pomoc do Iana Millara. Kanadyjski jeździec bierze w nich udział już po raz dziesiąty.
Debiutował 40 lat temu w Monachium. Od tej pory tylko jedne igrzyska obejrzał w telewizji: w 1980 roku, gdy zachód zbojkotował imprezę w Moskwie po inwazji ZSRR na Afganistan.
„Kapitan Kanada"
Dziś Millar ma 65 lat i pseudonim Kapitan Kanada. Za chwilę stanie się najbardziej doświadczonym olimpijczykiem. Teraz dzieli rekord z Hubertem Raudaschlem, ale w przeciwieństwie do austriackiego żeglarza medal zdobył tylko jeden – srebro w drużynie cztery lata temu w skokach przez przeszkody, nosząc pod strojem zdjęcie zmarłej kilka miesięcy wcześniej żony. – Nawet złoto nie odebrałoby mi apetytu na starty, przecież wypadałoby spróbować powtórzyć sukces – tłumaczy Millar.
– Kiedy reprezentujesz swój kraj, liczy się wynik i świadomość, że dałeś z siebie wszystko – zauważa 53-letni Andrew Hoy. Pierwszy Australijczyk, który występuje już w siódmych igrzyskach. Oczywiście, też jeździec. Zaczynał w Los Angeles (1984), opuścił tylko olimpiadę w Pekinie (2008). W Atlancie (1996) był chorążym, w Atenach (2004) rywalizował we Wszechstronnym Konkursie Konia Wierzchowego ze swoją żoną Bettiną, reprezentującą Niemcy brązową medalistką z 1984 roku.
Emeryt na koniu
Hoy trzy razy zdobywał złoto w drużynie, raz indywidualnie srebro – w roku 2000 przed własną publicznością w Sydney (WKKW). Mieszka w Wielkiej Brytanii. – Z każdym igrzyskami inaczej patrzysz na świat. Z wiekiem zaczynasz doceniać to, co ci się udało – przyznaje.