Chelsea – Manchester City: Benitez wraca na ławkę

Benitez zaczyna pracę w Chelsea od meczu z obrońcą tytułu i liderem Manchesterem City. Czy przekona do siebie kibiców?

Publikacja: 24.11.2012 00:02

Rafael Benitez

Rafael Benitez

Foto: AFP

Jest dziewiątym trenerem Chelsea za kadencji Romana Abramowicza (rosyjski właściciel klubu zmienia ich średnio co roku), ale żaden z jego poprzedników nie wzbudzał chyba tak dużych emocji. Emocji negatywnych, bo Hiszpan przez sześć lat pracy w Liverpoolu zaszedł za skórę kibicom ze Stamford Bridge. Pamiętają jego wyznanie, że Chelsea to jedyny zespół, którego nie chciałby nigdy prowadzić.

Benitez przyznaje, że był to element wojny psychologicznej. – Graliśmy z nimi w półfinałach Ligi Mistrzów i jako menedżer drużyny przeciwnej musiałem wyprowadzić ich jakoś z równowagi – wyjaśnia. – Ale jestem pewien, że wszyscy o tym zapomną, kiedy znów zaczniemy wygrywać.

Chelsea po znakomitym początku sezonu złapała zadyszkę, od miesiąca czeka na zwycięstwo w lidze, w ostatnich dziesięciu spotkaniach we wszystkich rozgrywkach straciła 21 bramek. A Manchester City, choć znów nie podbił Ligi Mistrzów, w Premiership radzi sobie bardzo dobrze: nie przegrał jeszcze meczu, wyprzedza Chelsea o cztery punkty.

– Jeśli wydaje nam się, że w ciągu dwóch lat możemy wygrać LM, to jesteśmy szaleni – uważa Roberto Mancini. – Stać nas jednak na więcej. Mam nadzieję, że zaczęliśmy wracać do formy z poprzedniego sezonu. Pozmienialiśmy kilka rzeczy w naszej grze i chyba się opłaciło – tłumaczy menedżer City i spodziewa się trudnego spotkania na Stamford Bridge. – Chelsea w ostatnich dziesięciu latach zdobyła wszystko, zawsze gra się z nią ciężko, a teraz dodatkowo piłkarze będą chcieli się pokazać nowemu trenerowi z dobrej strony. Żal mi Roberto Di Matteo, bo pół roku temu wygrał LM, ale taki nasz los – przyznaje Mancini.

Benitez mógł trafić do Chelsea już w marcu, gdy Abramowicz zwalniał Andre Villasa-Boasa, ale chciał wówczas związać się dłuższą umową. Teraz zgodził się prowadzić zespół do końca sezonu. Nie przeszkadza mu, że był wyborem drugiej kategorii, bo Rosjanin marzy wciąż o zatrudnieniu Pepa Guardioli. Albo o powrocie Jose Mourinho. – To nie ma znaczenia. Z Pepem łączą nas dobre relacje. Nikt nie wie, co zdarzy się w przyszłości. Chcę wygrać każdy mecz. Mamy pięć pucharów do zdobycia – zapowiada optymistycznie Benitez.

Po nieudanej przygodzie w Interze Mediolan przez dwa lata pozostawał bez pracy, bo – jak sam powtarza – interesowały go wyłącznie drużyny, które walczą o najważniejsze trofea. – Widzieliście moje CV? Wygrałem wszystko w klubowym futbolu – przypominał na konferencji. A pytanie, dlaczego nie zdobył w takim razie mistrzostwa Anglii, zbył w następujący sposób: – Dwukrotnie byłem mistrzem Hiszpanii (z Valencią – przyp. t.w.). Nawet Barcelona nie może wygrać Premier League.

Ale na Stamford Bridge nikogo nie interesuje, że w 2005 roku triumfował z Liverpoolem w Lidze Mistrzów, po pamiętnym finale w Stambule, w którym Jerzy Dudek tańczył w bramce, zatrzymując Milan. Tym bardziej, że wcześniej wyeliminował Chelsea.

Ma w Londynie wygrywać od razu i pomóc Fernando Torresowi dojść do formy, jaką prezentował w czerwonej koszulce Liverpoolu. Hiszpan strzelił dla zespołu z Anfield 81 goli w 142 meczach, a w Chelsea od stycznia 2011 roku zdobył ich tylko 19. – Rozmawiałem już z nim. On jest jednym z najważniejszych piłkarzy klubu i postaram się mu pomóc tak samo jak pozostałym zawodnikom – zapewnia Benitez.

Transmisja meczu Chelsea – Manchester City w niedzielę o 17 w Canal+ Gol.

Jest dziewiątym trenerem Chelsea za kadencji Romana Abramowicza (rosyjski właściciel klubu zmienia ich średnio co roku), ale żaden z jego poprzedników nie wzbudzał chyba tak dużych emocji. Emocji negatywnych, bo Hiszpan przez sześć lat pracy w Liverpoolu zaszedł za skórę kibicom ze Stamford Bridge. Pamiętają jego wyznanie, że Chelsea to jedyny zespół, którego nie chciałby nigdy prowadzić.

Benitez przyznaje, że był to element wojny psychologicznej. – Graliśmy z nimi w półfinałach Ligi Mistrzów i jako menedżer drużyny przeciwnej musiałem wyprowadzić ich jakoś z równowagi – wyjaśnia. – Ale jestem pewien, że wszyscy o tym zapomną, kiedy znów zaczniemy wygrywać.

Pozostało 80% artykułu
Sport
Billie Jean King Cup. Ostatnia taka noc w Maladze. Włoszki sprytniejsze od Polek
Sport
Plebiscyt na Najlepszego Sportowca Polski. Poznaliśmy nominowanych
Sport
Zmarł Michał Dąbrowski, reprezentant Polski w szermierce na wózkach, medalista z Paryża
SPORT I POLITYKA
Wielki zwrot w Rosji. Wysłali jasny sygnał na Zachód
Materiał Promocyjny
Klimat a portfele: Czy koszty transformacji zniechęcą Europejczyków?
SPORT I POLITYKA
Igrzyska w Polsce coraz bliżej? Jest miejsce, data i obietnica rewolucji