Zeszły rok to w Polskim Związku Podnoszenia Ciężarów były ciągłe kłótnie i oskarżenia: prezes kontra zawodnicy, trenerzy przeciw trenerom. Szymon Kołecki szedł do wyborów pod hasłem zmian i wygrał, odsuwając od władzy Zygmunta Wasielę.
Kadrowicze go popierali. Arsen Kasabijew mówił w rozmowie z "Rz", że idzie nowa gwardia i tego nie da się zatrzymać. Kołecki obiecał, że postawi podnoszenie ciężarów na nogi i zasypie konflikty. Zaczął od samej góry. Zmienił się szkoleniowiec kadry mężczyzn.
Jacek Chruściewicz prowadzi reprezentację od stycznia, dotychczas był indywidualnym trenerem Marcina Dołęgi. Podobno atmosfera jest dobra, nikt nie chce wracać do tego, co było. Między wierszami trenerzy i prezes przyznają, że wreszcie szkoleniowcy nie patrzą na siebie wilkiem.
Podzielili się obowiązkami, każdy ma pod opieką czterech sztangistów, ale w każdej chwili mogą podpowiadać wszystkim zawodnikom, jakie błędy popełniają. I nikt nie robi z tego problemu. Nosem kręci tylko prezes Kołecki, ale winy szuka u siebie. - Odżywki dojechały na zgrupowanie za późno. Nie wszyscy zawodnicy mają jeszcze stroje treningowe.
Jeszcze nie udało się znaleźć fizjologa kadry. Mam nadzieję, że od następnego zgrupowania już wszystko będzie jak należy. Zawodnicy mają się skupić tylko na trenowaniu – mówił „Rz" w Spale prezes PZPC. Nowy prezes dba też o kontakt z mediami, mistrz olimpijski Adrian Zieliński i Marcin Dołęga przyjechali do Spały specjalnie na spotkanie z dziennikarzami. – Chcemy być otwarci. Nie zamierzam udawać, że obaj byli tu od początku. Ściągnęliśmy ich specjalnie po to, żeby można było z nimi porozmawiać – mówił Kołecki na konferencji prasowej.