Mogę się założyć, że za 5–10 lat nazwisko Pynadath będzie w futbolu nieznane. Widziałem już takie cudowne dzieci, którym wróżono wielkie kariery.
Przed Pynadathem był inny Amerykanin Freddy Adu. Debiutował w lidze MLS w wieku piętnastu lat, a w reprezentacji – kiedy nie miał jeszcze siedemnastu. Kupiła go Benfica, ale szybko zorientowała się, że talent w nogach to nie wszystko. Adu przejechał się po kilku innych europejskich klubach, dziś gra w Filadelfii i chociaż ma dopiero 24 lata, mówi się o nim jako o zmarnowanym talencie.
Z nóg do głowy daleka droga. Wielu zdolnych piłkarzy nie zrobiło karier, bo mimo szybkich nóg nigdy tej drogi nie pokonali. Dla dzieciaka to droga nie tylko daleka, ale i pełna niebezpieczeństw. Zmieni go mutacja, kolejni trenerzy, partnerzy, zawrócą w głowach agenci, dziennikarze i kibice. Rodzice będą chcieli go widzieć na miejscu Messiego, co będzie dla niego trudne do wytrzymania. Zaszkodzą mu podróże, zmienią pieniądze, kuchnia i inne klimaty.
Większość talentów przegrywa. Ci, którzy zwyciężają, zostają potem wielkimi mistrzami. David Beckham w wieku 11 lat był już maskotką Manchesteru Utd na meczu ligowym, a w konkursie umiejętności piłkarskich, organizowanym przez klub, pokonał kilkuset rówieśników. W nagrodę rękę podał mu Bobby Charlton, a Manchester wysłał na mecz do Barcelony, żeby na własne oczy mógł obejrzeć grającego tam wtedy Gary'ego Linekera.
Ronaldo, który miał 17 lat kiedy Brazylia zdobywała w USA tytuł mistrza świata, nie wszedł na boisko nawet na minutę. Trener Carlos Alberto Parreira mówił, że chłopak nie był mentalnie przygotowany do mundialu. Myślał o matchboksach i jak tu ukradkiem zjeść prawdziwego amerykańskiego hamburgera. Kiedy po mundialu Ronaldo kupił PSV Eindhoven, a holenderscy działacze dziwili się, że nie spełnia oczekiwań, Parreira doradził im żeby sprowadzili do Eindhoven matkę chłopca. Od kiedy Ronaldo miał obok siebie mamę, przestał sypiać z misiem, zaczął wreszcie dorastać, a dojrzewał chyba nawet szybciej, niż mamusia by chciała.