Reklama

Oby Fabiańskiemu nic nie zaszkodziło

Największą niespodzianką w składzie, który Adam Nawałka wybrał na dzisiejszy mecz z Irlandią jest to, że w bramce stanie Łukasz Fabiański.

Aktualizacja: 29.03.2015 18:20 Publikacja: 29.03.2015 17:55

Łukasz Fabiański

Łukasz Fabiański

Foto: Fotorzepa/ Piotr Nowak

Bramkarz przed początkiem obecnego sezonu w końcu odszedł z Arsenalu Londyn, gdzie przez siedem lat tak naprawdę nigdy nie wywalczył sobie pewnego miejsca w drużynie. Trafił do Swansea i radzi sobie naprawdę dobrze. Zajmuje drugie miejsce w Premier League (wespół z dwoma innymi bramkarzami) pod względem meczów z czystym kontem. Polak aż 11 razy w tym sezonie nie puścił żadnej bramki – najlepszy w tej klasyfikacji Fraser Forster z Southampton ma dwa takie spotkania rozegrane więcej.

Fabiański, który w przyszłym miesiącu skończy 30 lat w Swansea gra regularnie, a jego klub przy odrobinie szczęścia i skuteczności może jeszcze powalczyć o miejsce premiowane udziałem w europejskich pucharach.

Wychowanek szkółki w Szamotułach w reprezentacji po raz pierwszy zagrał jeszcze w 2006 roku – gdy selekcjonerem był Paweł Janas. 6 minut przed końcem towarzyskiego meczu z Arabią Saudyjską zmienił Jerzego Dudka. Przez niemal dekadę uzbierał jednak tylko 22 występy w reprezentacji, co też pokazuje jaką zazwyczaj miał w kadrze pozycję. Był na tyle dobry, że wszyscy selekcjonerzy od Janasa począwszy na Adamie Nawałce kończąc powoływali go do kadry, ale zazwyczaj był tylko rezerwowym. Dokładnie tak jak w klubie, z którego nie mógł przez lata odejść. Chociaż niemal co roku zapowiadał, że to już koniec, że jeśli nie wywalczy sobie miejsca w Arsenalu to zmieni drużynę, to jednak w Londynie spędził (stracił?) mnóstwo czasu. Jeśli nie wydarzy się nic trudnego do przewidzenia (kontuzja, kartki) 18 kwietnia Fabiański rozegra 32. ligowy mecz w barwach Swansea. To tyle, ile razy wystąpił w Premier League w koszulce Arsenalu przez siedem sezonów.

Fabiański tylko cztery razy grał w reprezentacji w meczach o punkty. Wszystkich za kadencji Leo Beenhakkera. W zremisowanym 2:2 meczu na wyjeździe z Serbią, który kończył udane eliminacje Euro 2008, a drużyna prowadzona przez holenderskiego szkoleniowca miała już zapewniony awans i Beenhakker w Belgradzie dał szansę zawodnikom drugiego planu.

W trakcie nieudanych eliminacji do mistrzostw świata 2010 Fabiański na chwilę stał się pierwszym wyborem Holendra i jego sztabu, w którym trenerem bramkarzy był Frans Hoek, dziś pracujący u boku Louisa van Gaala w Manchesterze United. Fabiański wystąpił w zremisowanym 1:1 spotkaniu ze Słowenią we Wrocławiu, a także zagrał w dwóch pamiętnych meczach z San Marino.

Reklama
Reklama

Pamiętnych dlatego, że w Serravelle w czwartej minucie zapachniało sensacją. Przeciwko reprezentacji Polski podyktowany został rzut karny, ale Fabiański go obronił i dzięki temu biało-czerwoni nie musieli najeść się wstydu. Z kolei w rewanżu w Kielcach zawodnicy Beenhakkera wygrali 10:0, co do dziś jest rekordowym zwycięstwem naszej drużyny narodowej.

Te dwa spotkania przedzielił jednak mecz w Belfaście z Irlandią Północną. Fabiański także w nim miał zagrać od pierwszej minuty, ale nabawił się problemów gastrycznych. Jeszcze na przedmeczowej odprawie technicznej dyrektor reprezentacji Jan De Zeeuw zaniósł sędziemu i delegatom do wglądu rękawice i strój Fabiańskiego. Kilka godzin później jednak na stadion w Belfaście wyszedł Artur Boruc i rozegrał mecz, który prawdopodobnie do dziś śni mu się po nocach.

Boruc był wówczas ulubieńcem kibiców katolickiego Celtiku Glasgow – to wtedy właśnie nazywano go w Szkocji Holy Goalie, to wtedy po meczach z Rangersami (którego fani są protestantami) Polak manifestacyjnie podkreślał swoją wiarę.

Fani Irlandii Północnej są protestantami, rojalistami i kibicami Glasgow Rangers. Przez cały mecz Boruc był wyzywany i wygwizdywany. A że w tym czasie przechodził przez poważne problemy w życiu osobistym – będąc wciąż na celowniku migawek paparazzich rozwodził się z żoną Katarzyną – dlatego właśnie Beenhakker wybrał do gry w bramce Fabiańskiego, który jednak przegrał z chorobą. A Boruc nie trafił w piłkę podaną mu przez jego serdecznego przyjaciela Michała Żewłakowa, ta wpadła do siatki i Polacy przegrali 2:3 tracąc szansę na awans.

Miejmy nadzieję, że wczoraj Fabiański nie zjadł niczego, co mogłoby mu znowu zaszkodzić.

Sport
Wyróżnienie dla naszego kolegi. Janusz Pindera najlepszym dziennikarzem sportowym
Sport
Klaudia Zwolińska przerzuca tony na siłowni. Jak do sezonu przygotowuje się wicemistrzyni olimpijska
Olimpizm
Hanna Wawrowska doceniona. Polska kolebką sportowego ducha
warszawa
Ośrodek Nowa Skra w pigułce. Miasto odpowiada na pytania dotyczące inwestycji
Sport
Liga Mistrzów. Barcelona – PSG: obrońcy trofeum wygrali rzutem na taśmę
Materiał Promocyjny
Lojalność, która naprawdę się opłaca. Skorzystaj z Circle K extra
Reklama
Reklama
REKLAMA: automatycznie wyświetlimy artykuł za 15 sekund.
Reklama
Reklama