Ale były to najcięższe kilometry deszczowego dnia w Pirenejach. Prowadziły pod Plateau de Beille, pirenejskie wzniesienie położone 1780 m n.p.m, o długości 16 km, ze średnią nachylenia 8 proc. Tam znajdowała się meta 12. etapu. W przeszłości wygrywali w tym miejscu giganci kolarstwa, choć o mocno nadszarpniętej reputacji – Marco Pantani i Lance Armstrong, ale także współcześni bohaterowie Alberto Contador i Thomas Voeckler. W czwartek najszybszy był Joaquim Rodriguez.
– Jestem jak Atletico Madryt, nigdy nie wiadomo, kiedy wygram – powiedział na mecie. Hiszpan niecałe 8 km przed metą wyprzedził samotnie jadącego Kwiatkowskiego i nikt nie był już od niego szybszy.
Polski mistrz świata pokazał jednak w czwartek, że nigdy się nie poddaje i nie można go jeszcze spisywać na straty, nawet wtedy, gdy warunki mu teoretycznie nie odpowiadają. To był ostatni etap z pirenejskiego tryptyku, ale najtrudniejszy, z czterema premiami górskimi. 25-letni kolarz belgijskiej grupy Etixx Quick-Step uważany za wybitnego specjalistę od jednodniowych wyścigów, na których straszą najwyżej pagórki, pokazał, że nie boi się również kolarskich Himalajów. Pojechał odważnie jak w czasie klasyków. Najpierw przewodził kilkunastoosobowej ucieczce, potem zainicjował akcję dnia wraz z dwójką innych zawodników, a na sam koniec zaatakował samotnie pod Plateau de Beille.
Nie dał rady. Jeszcze? Jest wciąż młodym kolarzem, ma 25 lat. Być może od przyszłego roku będzie jeździł w nowej grupie – Sky. Brytyjczycy potrafią uczyć jazdy w górach, i to w wielkich tourach, jak mało kto. Widać to dobrze w tym roku. Froome pozostaje liderem, piąte miejsce zajmuje Geraint Thomas, nieźle sobie radzi Richie Porte, ale jeden przykład z przeszłości budzi wielki szacunek dla możliwości tego zespołu. Bradley Wiggins był kiedyś tylko znakomitym czasowcem, a w 2012 roku wygrał Tour de France. To ma być główny – poza sporym kontraktem – wabik dla Kwiatkowskiego. W Etixx skupia się przede wszystkim na klasykach. U Brytyjczyków miałby także zaistnieć w Tour de France. Już niedługo powinno być wszystko jasne. 1 sierpnia grupy mają prawo oficjalnie ogłaszać transfery nowych zawodników.
Na razie jednak Kwiatkowski zdobywa laury dla Etixxu. W czwartek ponownie został uznany za najwaleczniejszego kolarza na etapie. Poprzednio doczekał się tego tytułu w drugim dniu wyścigu jeszcze w Holandii. Potem przyszły dla mistrza świata gorsze dni, wczoraj znów wyjrzało słońce. Wyróżnienie najwaleczniejszego kolarza – nagradzane jazdą z czerwonym tłem na numerze startowym i premią w wysokości 2 tys. euro – staje się powoli polską specjalnością. W ubiegłym tygodniu otrzymał je Bartosz Huzarski. Miałby je i Rafał Majka za to, czego dokonał w środę, uciekając samotnie przez blisko 50 km, ale przepisy nie pozwalają, aby był nim wyróżniony zwycięzca etapu.
A do końca zostało jeszcze dziewięć etapów, wszystkie – poza ostatnim – albo z pagórkami, albo z wysokimi górami już w Alpach. Polacy będą mieli jeszcze okazję, żeby się wykazać.