W Polsce rolę takiego kopciuszka odgrywał w tym roku Piast. Legia, z budżetem wynoszącym około 120 mln złotych, zdobyła jesienią 40 pkt. Piast wywalczył 45 pkt z budżetem sześciokrotnie mniejszym. Ile kosztował jeden punkt w Warszawie, a ile w Gliwicach? Piast przy Legii to manufaktura, a jednak to Gliwice pokazały, jak powinno się zarządzać klubem, żeby wygrywał i przynosił zysk.
Piast jest w 66 procentach finansowany przez urząd miasta Gliwice, miasto stołeczne nie ma z Legią nic wspólnego poza tym, że wynajmuje klubowi stadion. W ostatniej tegorocznej kolejce Piast pokonał mistrza Polski, tydzień wcześniej wywiózł punkt z Warszawy. Nie ma w tych wynikach żadnego przypadku. Z Lechem dał sobie radę bez dwóch podstawowych piłkarzy: Czechów Martina Nespora i Kamila Vacka. Trenerem Piasta też jest Czech – Radoslav Latal.
Czy możemy już mówić o triumfie czeskiej szkoły, która od stu lat dobrze się zapisuje w historii polskiej piłki? Poczekajmy do maja.
Piast jest również przykładem dobrego rozeznania na zagranicznym rynku zawodników. To Czesi, Słowak, Słoweniec, Chorwat, Hiszpan i Brazylijczyk decydują o grze drużyny. Wszyscy kupują cudzoziemców, ale Piast robi to najskuteczniej, co sprawia, że przeciętny kibic spoza Śląska ma problem z wymienieniem kilku nazwisk polskich piłkarzy występujących w zespole lidera. Na szczęście kapitanem jest wychowanek Piasta Radosław Murawski, bardzo dobry gracz z perspektywami.
Z reprezentantów Polski jesienią wyróżniał się Michał Pazdan. Sebastian Mila jeśli już wyjdzie na boisko, to nadal kopie piłkę lewą nogą jak nikt inny w Polsce, Krzysztof Mączyński wtapia się w szarość Wisły, a Karol Linetty potwierdzał wielki talent, ale i szkodzącą mu nadpobudliwość.