Formuła 1: Zgłasza się Baku

Podczas testów w Barcelonie zespoły rozpoczęły przygotowania do najdłuższego sezonu w historii.

Aktualizacja: 24.02.2016 20:55 Publikacja: 24.02.2016 17:56

Bolid Mercedesa podczas testów w Barcelonie. Za kierownicą Lewis Hamilton

Bolid Mercedesa podczas testów w Barcelonie. Za kierownicą Lewis Hamilton

Foto: AFP

Tegoroczna rywalizacja o mistrzowskie tytuły składa się aż z 21 rund. Nigdy w trwającej od 1950 roku historii F1 kalendarz nie był tak bogaty.

W porównaniu z zeszłym sezonem dochodzą dwa wyścigi: wracająca po rocznej przerwie Grand Prix Niemiec na torze Hockenheim oraz absolutna nowość, czyli Grand Prix Europy na ulicznej pętli w Baku.

Organizacja wyścigu Formuły 1 ma pokazać światu, że bogaty w ropę Azerbejdżan jest normalnym i demokratycznym krajem, chociaż figuruje w czołówce rankingów łamania praw człowieka i korupcji.

Odpowiedzialnemu za tworzenie kalendarza Berniemu Ecclestone'owi to oczywiście nie przeszkadza: władca F1 stwierdził niedawno, że jego zdaniem całą Europą powinien rządzić Władimir Putin, skuteczny i konkretny polityk.

Odkładając politykę na bok, od sportowej strony nowy sezon rysuje się ciekawie. Formuła 1 nadal jest na tyle atrakcyjną platformą, że mimo gigantycznych budżetów potrzebnych do rywalizacji zdołała przyciągnąć dwa nowe zespoły.

Koncern Renault wykupił Lotusa i po raz trzeci będzie występował jako całkowicie fabryczna ekipa, a amerykański przedsiębiorca Gene Haas stworzył swój zespół od podstaw, przy współpracy technologicznej z Ferrari. Nowicjusze realistycznie podchodzą do swoich szans i zdają sobie sprawę z tego, że na razie o laury walczyć będą inni.

Przepisy techniczne właściwie pozostają bez zmian (poważne modyfikacje szykowane są na sezon 2017, ale ich ostateczny kształt jeszcze nie jest znany), więc w czołówce powinny się utrzymać te same zespoły.

Mercedes liczy na zachowanie swojej pozycji, a Ferrari chce odrobić straty i wyniki pierwszych testów na torze pod Barceloną sugerują, że walka w tym roku może być bardziej zacięta. Najlepsze czasy uzyskiwała właśnie Scuderia, z kolei obrońcy tytułu przejechali zdecydowanie największy dystans. Tak duży, że Mercedes postanowił nie obciążać Lewisa Hamiltona i Nico Rosberga całodniową pracą, zmieniając obsadę kokpitu w czasie przerwy obiadowej.

– Nie odkrywamy jeszcze kart, ale na pewno samochód jest szybki – mówił Rosberg po przejechaniu aż 800 km jednego dnia (dystans jednego wyścigu to 300 km). – Wygląda na to, że rywale też są szybcy, ale my jesteśmy pewni siebie.

Czy dwuletnia dominacja Mercedesa może dobiec końca? – Mam nadzieję, że Ferrari włączy się do rywalizacji i nie będzie to tylko „Lewis i Nico show" – mówi broniący tytułu Hamilton.

Kibice też na to liczą, a władze sportu mają w zanadrzu jeszcze jedną niespodziankę. Niewykluczone, że w ostatniej chwili zmienione zostaną przepisy dotyczące kwalifikacji. Nowy format ma być podobny do kolarskiego wyścigu australijskiego: co półtorej minuty bolid najwolniejszy w stawce będzie wykluczany z dalszej części kwalifikacji.

Ten pomysł czeka jeszcze na zatwierdzenie podczas głosowania na początku marca, ale już budzi mieszane odczucia. Z pewnością taki sposób rozstrzygania o kolejności startowej wyścigu przyniesie więcej emocji, ale jednocześnie na torze będzie większy chaos.

Lepiej by było, gdyby na czele stawki toczyła się prawdziwa walka pomiędzy kilkoma kierowcami i zespołami – i kto wie, może tegoroczna forma Ferrari będzie na tyle dobra, by zagrozić Mercedesowi.

Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji
doping
Witold Bańka jedynym kandydatem na szefa WADA
Materiał Partnera
Herosi stoją nie tylko na podium
Materiał Promocyjny
Między elastycznością a bezpieczeństwem