Joachim Loew może odetchnąć z ulgą. Ostatnie tygodnie to było pasmo niepowodzeń i nieszczęśliwych wypadków: kontuzje wykluczające z wyjazdu na Euro Ilkaya Guendogana i Marco Reusa, kłopoty zdrowotne Matsa Hummelsa i Schweinsteigera, wreszcie pech Antonio Ruedigera, który już na pierwszym treningu we Francji zerwał więzadła krzyżowe.
– Mamy doskonałych zmienników – przekonywał Loew. Obok Jerome'a Boatenga wystawił Shkodrana Mustafiego i to właśnie obrońca Valencii dał Niemcom prowadzenie – strzałem głową po dośrodkowaniu Toniego Kroosa z rzutu wolnego.
Była 19. minuta meczu, Niemcy nie przestawali atakować, wydawało się, że kolejne gole są kwestią czasu. I wtedy Ukraina przypomniała sobie, że nie ma nic do stracenia, jej odważne akcje zaczęły wzbudzać alarm w defensywie rywali. Sporo pracy miał Manuel Neuer, Boateng ratował drużynę, wybijając piłkę z linii bramkowej, chwilę później był nieuznany gol Romana Zozulii ze spalonego. Gwizdek na przerwę brzmiał jak wybawienie.
Mocne słowa musiały paść w szatni mistrzów świata, bo Niemcy w drugiej połowie nie pozwalali już przeciwnikom na tak wiele. W końcówce Loew wprowadził Schweinsteigera i te kilkadziesiąt sekund na boisku wynagrodziło mu miesiące spędzone u lekarzy. W doliczonym czasie, po kontrze i podaniu Mesuta Oezila, podwyższył prowadzenie swojej drużyny.