Reklama
Rozwiń

Boks: ostatni pojedynek Bernarda Hopkinsa

52-letni Bernard Hopkins, najstarszy mistrz świata, w sobotę stoczy w Kalifornii swój ostatni pojedynek.

Publikacja: 13.12.2016 17:55

Bernard Hopkins bokserską karierę zaczynał 30 lat temu.

Bernard Hopkins bokserską karierę zaczynał 30 lat temu.

Foto: AFP

Miał ponad 46 lat, gdy w rewanżowej walce pokonał Jeana Pascala i odebrał mu pas WBC w wadze półciężkiej, który rok później stracił pokonany przez Chada Dawsona.

Ale po wygranej z Tavorisem Cloudem w 2013 roku, dwa miesiące po ukończeniu 48. roku życia znów był mistrzem i dwukrotnie bronił zdobytego tytułu IBF. A dwa miesiące przed 50. urodzinami zdecydował się jeszcze na unifikacyjny pojedynek o trzy mistrzowskie pasy z rosyjskim królem nokautu Siergiejem Kowalowem w Atlantic City. Leżał na deskach w pierwszej rundzie, ale dotrwał do końca, nie dał się znokautować.

15 stycznia skończy 52 lata i jak zapowiada, będzie już na sportowej emeryturze, ale czy bokserom można wierzyć? Dawno temu obiecywał, że zakończy karierę, i nie dotrzymywał słowa. Więc kto wie.

W najbliższą sobotę rywalem Hopkinsa (55-7-2, 32 KO) w Inglewood w Kalifornii, w słynnej The Forum, na gali organizowanej przez dawnego przeciwnika, dziś przyjaciela i biznesowego partnera, Oscara De la Hoyę, będzie 27-letni Joe Smith Jr (22-1, 18 KO). W czerwcu Smith Jr nieoczekiwanie znokautował marzącego o mistrzowskim tytule Andrzeja Fonfarę. Polak rewanżu się nie doczekał. Niedoceniany wcześniej Smith Jr wybrał korzystniejszą propozycję i spotka się z Hopkinsem.

Młodość w więzieniu

Tak więc dojdzie do walki „ojca z synem". 52-letni „Kat" (Hopkins na ten ostatni pojedynek wraca do swojego starego przydomka) walczyć będzie z rywalem młodszym o ćwierć wieku. Smith Jr, robotnik budowlany z Long Island, niczego przy tym nie ryzykuje. Za jednym zamachem nieźle zarobi i może pokonać legendę, co byłoby przepustką do historii, o czym przed walką z Fonfarą nawet nie marzył.

Ale nie to jest najważniejsze. Wraz z Hopkinsem odejdzie pewna epoka, zakończy się piękna podróż po zawodowych ringach najstarszego mistrza świata, który najpierw wygrał z samym sobą, ze swoją mroczną przeszłością, a później sięgnął po najcenniejsze bokserskie trofea.

W młodości był bandytą z przedmieść Filadelfii, który w celach rabunkowych napadał na ludzi. Miał zaledwie 13 lat, gdy kilka razy ugodzony nożem cudem przeżył. Cztery lata później stanął przed sądem za dziewięć przestępstw i został skazany na 18 lat więzienia. Wtedy nic nie wskazywało, że kiedykolwiek wyjdzie na prostą.

Pomógł mu boks, w więzieniu zaczął trenować, przeszedł na islam i kurczowo uchwycił się szansy na inne, lepsze życie. Kiedy po prawie pięciu latach wychodził na warunkowe zwolnienie, strażnik zamykający więzienną bramę w Graterford żegnał go słowami: – Jeszcze tu wrócisz! On jednak już wiedział, że zrobi wszystko, by tak się nie stało. Nie wrócił i to jest jego największy sukces.

Kariera Hopkinsa to kawał historii starego, dobrego boksu. Zaczynał od porażki w 1988 roku w wadze półciężkiej, ale się nie załamał. Wrócił po 16 miesiącach znacznie lżejszy, lepszy i dopiero kilka lat później, w pierwszej walce o mistrzowski tytuł pokonał go Roy Jones Jr, któremu zresztą po latach się zrewanżował.

Kosmita

Mistrzowski pas zdobył w 1995 roku, w drugim pojedynku z Secundo Mercado i królował w wadze średniej przez dziesięć lat, unifikując wszystkie tytuły, nokautując przy tym takich asów, jak De La Hoya czy Felix „Tito" Trinidad.

Stracił pasy po kontrowersyjnie przegranych walkach z Jarmainem Taylorem i „przeskoczył" o dwie kategorie wyżej, do półciężkiej. Ten ostatni okres jego kariery jest nie mniej fascynujący. Miał ponad 40 lat i wciąż wygrywał dzięki umiejętnościom i mistrzowskiej strategii, z której słynął. Stąd też nowy przydomek „Kosmita", bo te zwycięstwa, biorąc pod uwagę jego wiek, faktycznie były nieludzkie.

Oscar De la Hoya, szef Golden Boy Promotions, jednej z największych promotorskich grup, osobiście zaangażował się w pożegnanie Hopkinsa.

– Chcemy, by najbliższy weekend był wielkim świętowaniem na jego cześć. Mam nadzieję, że będzie ono godne wielkiego mistrza – mówi dawny rywal, którego „Kat" znokautował ciosem na korpus w ich pamiętnej walce 12 lat temu.

Ale Hopkins na razie nie myśli o świętowaniu, znów chce wygrać, najlepiej przez nokaut. Zapowiada, że w ringu nie będzie miał dla Smitha Jr litości. Cały Hopkins, taki był zawsze.

Pamiętajmy jednak, że od listopada 2014 roku nie walczył, za chwilę skończy 52 lata, a jego prawie ćwierć wieku młodszy rywal, który urodził się rok po pierwszym zawodowym pojedynku Hopkinsa, naprawdę potrafi mocno uderzyć.

„Kat" w swojej ostatniej walce musi więc mieć się na baczności.

Walka Bernarda Hopkinsa z Joe Smithem Jr w nocy z soboty na niedzielę (17/18) w Polsacie Sport. Początek transmisji 4.00

Sport
Nie chce pałacu. Kirsty Coventry - pierwsza kobieta przejmuje władzę w MKOl
Sport
Transmisje French Open w TV Smart przez miesiąc za darmo
Sport
Witold Bańka wciąż na czele WADA. Zrezygnował z Pałacu Prezydenckiego
Sport
Kodeks dobrych praktyk. „Wysokość wsparcia będzie przedmiotem dyskusji"
Sport
Wybitni sportowcy wyróżnieni nagrodami Herosi WP 2025
Sport
Rafał Sonik z pomocą influencerów walczy z hejtem. 8 tysięcy uczniów na rekordowej lekcji