Miał ponad 46 lat, gdy w rewanżowej walce pokonał Jeana Pascala i odebrał mu pas WBC w wadze półciężkiej, który rok później stracił pokonany przez Chada Dawsona.
Ale po wygranej z Tavorisem Cloudem w 2013 roku, dwa miesiące po ukończeniu 48. roku życia znów był mistrzem i dwukrotnie bronił zdobytego tytułu IBF. A dwa miesiące przed 50. urodzinami zdecydował się jeszcze na unifikacyjny pojedynek o trzy mistrzowskie pasy z rosyjskim królem nokautu Siergiejem Kowalowem w Atlantic City. Leżał na deskach w pierwszej rundzie, ale dotrwał do końca, nie dał się znokautować.
15 stycznia skończy 52 lata i jak zapowiada, będzie już na sportowej emeryturze, ale czy bokserom można wierzyć? Dawno temu obiecywał, że zakończy karierę, i nie dotrzymywał słowa. Więc kto wie.
W najbliższą sobotę rywalem Hopkinsa (55-7-2, 32 KO) w Inglewood w Kalifornii, w słynnej The Forum, na gali organizowanej przez dawnego przeciwnika, dziś przyjaciela i biznesowego partnera, Oscara De la Hoyę, będzie 27-letni Joe Smith Jr (22-1, 18 KO). W czerwcu Smith Jr nieoczekiwanie znokautował marzącego o mistrzowskim tytule Andrzeja Fonfarę. Polak rewanżu się nie doczekał. Niedoceniany wcześniej Smith Jr wybrał korzystniejszą propozycję i spotka się z Hopkinsem.
Młodość w więzieniu
Tak więc dojdzie do walki „ojca z synem". 52-letni „Kat" (Hopkins na ten ostatni pojedynek wraca do swojego starego przydomka) walczyć będzie z rywalem młodszym o ćwierć wieku. Smith Jr, robotnik budowlany z Long Island, niczego przy tym nie ryzykuje. Za jednym zamachem nieźle zarobi i może pokonać legendę, co byłoby przepustką do historii, o czym przed walką z Fonfarą nawet nie marzył.