Rzeczpospolita: Jaka jest pańska ocena wydarzeń?
Stefan Horngacher: Ze względu na wiatr konkurs nie był sprawiedliwy. Także dla widowiska okoliczności nie były sprzyjające. Z tego punktu widzenia można wydać złe oceny. Ale musimy akceptować różną pogodę podczas startów. Z mojego punktu widzenia najważniejsze jest to, że widziałem u naszych chłopaków wiarę w możliwość zdobycia dwóch medali, może nawet trzech. Ale gdy już znamy końcowe wyniki, musimy je po prostu zaakceptować i więcej o nich nie myśleć, bo zbliża się następny konkurs.
Nie miał pan ochoty krzyknąć do jury, żeby przerwało zawody?
Moją rolą nie jest przerywanie konkursów, podczas rywalizacji z nikim o tym nie rozmawiałem. To jest zła sytuacja, gdy trener naciska na jury. Odpowiedzialność nie spoczywa na trenerach, tylko na sędziach.
Mogli coś zrobić lepiej, zwłaszcza z tą drugą– przedziwną – serią?