Uroczystość otwarcia na stadionie BC Place, pierwsza w historii igrzysk ceremonia pod dachem, zaczęła się w sobotę o 3 nad ranem polskiego czasu i nie było na niej naszych najlepszych olimpijczyków.
Ani Małysza, ani Sikory, ani Justyny Kowalczyk, która pierwszy start ma dopiero w poniedziałek, ale też wolała odpoczywać przed poszukiwaniem złota na trasach w Whistler. W chwili zamykania tego numeru gazety nie było jeszcze wiadomo, jak Międzynarodowy Komitet Olimpijski i gruzińska reprezentacja zareagują na śmierć saneczkarza Nodara Kumaritaszwilego podczas piątkowego treningu: czy ceremonia otwarcia zostanie zmieniona, czy Gruzini się na niej pojawią. I czy w ogóle wezmą udział w olimpiadzie. Pewne było tylko, że igrzyska będą trwać, bo tak było zawsze, gdy dochodziło podczas nich do tragedii.
Medale kanadyjskiej olimpiady pierwsi dostaną skoczkowie. Konkurs na mniejszej skoczni w Whistler zaczyna się w sobotę o 18.45, wystartują w nim wszyscy Polacy, którzy stanęli do kwalifikacji. Kamil Stoch wśród tych, którzy musieli się kwalifikować, był 12., Krzysztof Miętus 15., Stefan Hula 17., a wygrał Niemiec Michael Uhrmann przed Czechem Jakubem Jandą. Wśród tych, którzy awans mieli zapewniony, Adam Małysz miał drugą odległość (105,5 m), ale Gregor Schlierenzauer (107 m) i Thomas Morgenstern (105 m) skakali z niższego o dwie belki rozbiegu. Simon Ammann obniżył go jeszcze o jedną belkę i wylądował na 103. metrze.
Wielka forma Małysza przyszła w samą porę. – Czuję to samo co w Salt Lake City, Predazzo, Sapporo, podczas tych wielkich imprez, w których zdobywałem medale. Moc w nogach jest. Uczucie, że panuję nad tym, co robię, też – mówi Adam.
Schlierenzauer, który cudem uratował się od upadku, skomentował swój skok krótko: – Wolałbym w konkursie skoczyć dwa metry bliżej i dostać dwie dwudziestki niż tak jak teraz. W walce o medale będą decydować noty za styl – ocenił. Małysz uśmiechnięty i rozluźniony przyznał, że miał podobne problemy w serii próbnej. – Podbiło narty, musiałem się podeprzeć. Ale później było już znacznie lepiej, choć warunki nie dawały równych szans. Mocno kręciło w powietrzu, raz wiało z przodu, raz z tyłu. W serii próbnej Morgenstern i Ammann odlecieli daleko, choć startowali z tej samej belki co ja, ale z tego co mówili mi trenerzy, mieli wiatr pod narty prawie metr na sekundę. Na małej skoczni to wielki atut – tłumaczył Małysz. Mistrz ma nadzieję, że warunki będą równe dla wszystkich, ale prognozy mówią co innego. Prawdopodobnie będzie wiać, więc szykuje się loteria.