Uroczystość zadedykowano tragicznie zmarłemu kilkanaście godzin wcześniej w wypadku na torze saneczkarskim reprezentantowi Gruzji Nodarowi Kumaritaszwiliemu. Jego pamięć uczczono minutą ciszy i opuszczono do połowy flagi kanadyjską i olimpijską. Członkowie wielu drużyn mieli na rękawach czarne opaski, widzowie na stadionie uczcili wejście ekipy gruzińskiej powstaniem. To wydarzenia bez precedensu w ceremoniale olimpijskim.
Ogień wzniecony tradycyjnie w starożytnej Olimpii i wędrujący przez ostatnie kilka tygodni po całej Kanadzie wniósł do hali poruszający się na wózku inwalidzkim paraolimpijczyk Rick Hansen, a z jego rąk trafił do gwiazd kanadyjskiego sportu: panczenistki Catriony LeMay Doan, narciarki alpejskiej Nancy Greene, koszykarza Steve'a Nasha i hokeisty Wayne'a Gretzky'ego.
Przygotowano dwa znicze. Ten w hali, w formie splecionych czterech indiańskich totemów, zapalili jednocześnie Greene, Nash i Gretzky. Stały znicz, który będzie płonąć przez 16 dni igrzysk, przed halą rozbłysnął z pochodni tego ostatniego.
Ceremonia rozpoczęła się od przedstawienia rzeczywistych gospodarzy terenów, na których odbędą się igrzyska - reprezentantów czterech indiańskich plemion. W swych ojczystych językach oraz po angielsku i francusku powitali uczestników olimpiady.
[b][wyimek] [link=http://www.rp.pl/galeria/2,1,433242.html]Obejrzyj zdjęcia[/link][/wyimek][/b]