Znajomość życia od brzydszej strony

Agata Wróbel uciekła od podnoszenia ciężarów, a teraz wraca. W kwietniu wystartuje w mistrzostwach Europy

Aktualizacja: 17.03.2010 03:39 Publikacja: 16.03.2010 21:22

Agata Wróbel dziś. Zmieniła się, ma większy dystans do siebie

Agata Wróbel dziś. Zmieniła się, ma większy dystans do siebie

Foto: agencja se/east news

O medalu nie myśli, dźwiga przecież o kilkadziesiąt kilogramów mniej niż wtedy, gdy stała na olimpijskim podium. Ma 29 lat, częściej niż kiedyś się uśmiecha, stała się brunetką.

Kiedy na kilkanaście miesięcy przed igrzyskami w Pekinie zrezygnowała z podnoszenia ciężarów, trudno ją było zrozumieć. Gdy wróciła, padają pytania, dlaczego znów chce robić to, od czego uciekała.– Tak naprawdę uciekłam od bólu, który bezskutecznie latami próbowałam oswoić. Nadgarstek bolał tak bardzo, że nie byłam w stanie normalnie żyć. Ale wtedy wydawało mi się, że przyczyny moich nieszczęść są bardziej złożone. Wyjechałam do Anglii, bo z dala od tego świata, w którym żyłam, chciałam zrozumieć samą siebie – medalistka igrzysk w Sydney (srebro – 2000) i Atenach (brąz – 2004) wspomina stare dzieje.

[srodtytul] Do Londynu na igrzyska[/srodtytul]

– Byłam wtedy łakomym kąskiem dla żądnych krwi tabloidów, publikowano wywiady ze mną, których nigdy nie było, wymyślano niestworzone historie. To była gra nie fair, a ja przecież nikomu nic złego nie zrobiłam. Dlatego teraz z takimi mediami rozmawiać nie będę – Agata Wróbel mówi spokojnie, ale stanowczo. I dodaje, że do Londynu już nie wróci. – Chyba że na igrzyska.Rywalizacji w swojej kategorii (plus 75 kg) podczas igrzysk w Pekinie nie oglądała. – Byłam wtedy w Anglii, a tam podnoszenie ciężarów nie cieszy się zainteresowaniem. Wiem tylko,że walka o złoto była niesamowita, tak jak w Atenach.

Do Polski wróciła nieoczekiwanie pod koniec 2008 roku, ale wtedy jeszcze o treningach nie mogło być mowy. Musiała się dwukrotnie poddać operacji nadgarstka, a ostatnio jeszcze stawu biodrowego. Dopiero pod koniec grudnia ubiegłego roku mogła chwycić za sztangę. Znów w Siedlcach, znów pod okiem Ryszarda Soćki, który doprowadził ją do medali olimpijskich, mistrzostwa świata i Europy.

Na początku marca wystartowała w pierwszej rundzie drużynowych mistrzostw Polski. W dwuboju uzyskała 200 kg (90 + 110). – Taki wynik oczywiście nie mógł mnie zadowolić, ale cały czas mocno trenuję i mam nadzieję, że w Mińsku podczas mistrzostw Europy będę w lepszej dyspozycji. Przekonam się, ile mi brakuje do czołówki. Chcę się zmieścić w ósemce, ale jestem realistką i wiem, jakie mam zaległości. Po takiej przerwie jak moja dochodzenie do formy może zająć kilka miesięcy. Może się zdarzyć i tak, że do wyników, jakie uzyskiwałam kilka lat temu, już nigdy nie dojdę – twierdzi Agata Wróbel.

Ma dystans do tego, co robi, poznała już życie z tej brzydszej strony i wie, że czeka ją katorżnicza praca, jeśli chce gonić świat.

– Najważniejsze, że po trzech latach wystartowała – mówi dr Jarosław Krzywański, współpracujący od lat z Polskim Związkiem Podnoszenia Ciężarów. – Dla niej to było bardzo ważne. Widziałem, jak trenuje, i myślę, że w Mińsku powinna podnieść 20 – 30 kg więcej niż ostatnio.

[srodtytul]Chiński kosmos[/srodtytul]

Do igrzysk w Londynie zostały ponad dwa lata. Zdaniem trenera Ryszarda Soćki medal jest możliwy, jeśli Wróbel będzie dźwigać w dwuboju około 300 kg. Tyle, ile w Sydney, gdzie zdobyła srebro.– Pierwsze treningi są bardzo trudne. Sztanga jest ciężka, myślisz, że nigdy jej nie podniesiesz. Męczysz się i chcesz z tym wszystkim jak najszybciej skończyć. Dobrze, że miałam wokół siebie ludzi, którzy mi pomagali, bo sama nie dałabym rady – opowiada Agata Wróbel.

Niestety nadgarstek znów zaczął ją boleć i wszystko wskazuje na to, że musi boleć. – Ale jeśli dałam radę z takim bólem dźwigać dziesięć lat, to wytrzymam jeszcze dwa. Na szczęście po operacji ustąpił ból biodra.

Weszła do tej samej rzeki, choć nie miała takiego zamiaru, jest słabsza, niż była na początku kariery, a wieści dochodzące ze zgrupowań Chinek są porażające. – Mówią, że jedna podrzuciła 200 kg, inna wyrwała 150 kg. A oficjalny rekord świata w dwuboju (326 kg) też mnie przeraża. To kosmos. Na pewno się do niego nie zbliżę – opowiada o swych strachach.

Ale zaraz dodaje, że gdy przychodzi do walki na pomoście, okazuje się, że naprawdę groźne są tylko ta sama od lat Koreanka i Chinka.

Jak się czuje, myśląc o tym, co ją czeka? Mówi, że gdy wreszcie wystartuje na poważnej imprezie i zrobi niezły na jej aktualne możliwości wynik, to odpowie

O medalu nie myśli, dźwiga przecież o kilkadziesiąt kilogramów mniej niż wtedy, gdy stała na olimpijskim podium. Ma 29 lat, częściej niż kiedyś się uśmiecha, stała się brunetką.

Kiedy na kilkanaście miesięcy przed igrzyskami w Pekinie zrezygnowała z podnoszenia ciężarów, trudno ją było zrozumieć. Gdy wróciła, padają pytania, dlaczego znów chce robić to, od czego uciekała.– Tak naprawdę uciekłam od bólu, który bezskutecznie latami próbowałam oswoić. Nadgarstek bolał tak bardzo, że nie byłam w stanie normalnie żyć. Ale wtedy wydawało mi się, że przyczyny moich nieszczęść są bardziej złożone. Wyjechałam do Anglii, bo z dala od tego świata, w którym żyłam, chciałam zrozumieć samą siebie – medalistka igrzysk w Sydney (srebro – 2000) i Atenach (brąz – 2004) wspomina stare dzieje.

Pozostało jeszcze 81% artykułu
Sport
Witold Bańka dla "Rzeczpospolitej": Iga Świątek i Jannik Sinner? Te sprawy dały nam do myślenia
Materiał Promocyjny
Przed wyjazdem na upragniony wypoczynek
Sport
Kiedy powrót Rosji na igrzyska olimpijskie? Kandydaci na szefa MKOl podzieleni
Sport
W Chinach roboty wystartują w półmaratonie
Sport
Maciej Petruczenko nie żyje. Znał wszystkich i wszyscy jego znali
Sport
Czy igrzyska staną w ogniu?