Jeśli do dzieła bierze się King, jeden z najskuteczniejszych promotorów w historii boksu, to wszystko jest możliwe. Również to, że Adamek będzie się bił 19 stycznia w Nowym Jorku ze Steve’em Cunninghamem o mistrzowski tytuł organizacji IBF w kategorii junior ciężkiej.
Adamek, były mistrz wagi półciężkiej (WBC), w nowej kategorii stoczył dopiero jeden pojedynek. 9 czerwca w katowickim Spodku pokonał przed czasem Panamczyka Luisa Pinedę, a stawką był pas niewiele znaczącej organizacji IBO. Promotorem polskiego pięściarza była szwajcarska firma CENG, z Bogusławem Bagsikiem w roli głównej, która wykupiła go od Kinga za 800 tysięcy dolarów.
Wcześniej Adamek procesował się z amerykańskim promotorem, który umożliwił mu wprawdzie zdobycie mistrzowskiego tytułu prestiżowej organizacji (pamiętna walka z Australijczykiem Paulem Briggsem w Chicago), ale później – zdaniem pięściarza – nie wywiązywał się z warunków umowy, która zresztą od początku była dla Adamka rażąco niekorzystna.
To był trudny okres dla polskiego mistrza, który po dwukrotnej obronie tytułu (z Thomasem Ulrichem i rewanżu z Briggsem) przegrał sromotnie z Amerykaninem Chadem Dawsonem i stracił pas WBC.
Związek z Bagsikiem to już przeszłość, tak przynajmniej uważa Adamek, który wypowiedział umowę. Druga strona ma jednak inne zdanie. Ziggy Rozalski, który pomagał Adamkowi od początku jego amerykańskiej kariery, twierdzi, że jest tylko jedno wyjście – obie strony muszą się dogadać. Rozalski wie, co mówi, on też wieszał psy na Adamku, a teraz pomaga mu, by wrócił na amerykański rynek i stoczył pojedynek o tytuł innej prestiżowej organizacji – IBF.