O 9 rano zbiórka w hotelu na warszawskim lotnisku. Później odprawa techniczna, czarterowy samolot do Zurychu, a następnie dwie godziny autokarem do położonego kilkanaście kilometrów od granicy ze Szwajcarią niemieckiego Donaueschingen.
Piłkarze wchodzący do hotelu Der Öschberghof byli bardzo zmęczeni podróżą, żadnego z nich nie stać było na uśmiech.
– Tylko pięciu z nich spało przed wyjazdem w Warszawie, inni zjeżdżali się z całej Polski i Europy, a potem czekali w hotelu od bladego świtu. Najbardziej zmęczony jest Michał Żewłakow, który przyjechał samochodem z Aten – mówi Marta Alf, rzeczniczka reprezentacji.
Hotel zgodnie z planem zamienił się w twierdzę. Cały teren ogrodzono, z barierek utworzono kilka punktów kontrolnych, na których wchodzący byli kontrolowani. Poza reprezentantami w hotelu mieszka tylko kilkunastu innych gości, którzy korzystają z pola golfowego. Kiedy pod obiekt podjeżdżał autokar z napisem "Polska 2008", drzwi wejściowe otoczyli ochroniarze ze słuchawkami w uszach, dostęp do zawodników został ograniczony do minimum.
Leo Beenhakker przygotował wcześniej szczegółowy plan i zamierza konsekwentnie go realizować. Nie ustąpił nawet dziś, kiedy po zaledwie kilkudziesięciu minutach odpoczynku zabrał piłkarzy na pierwszy trening na stadionie w Donaueschingen. Pogoda w Niemczech jest idealna do zajęć na boisku. Przez cały tydzień temperatura nie przekroczy 18 stopni.