Reklama
Rozwiń

Kod Otylii

Otylia Jędrzejczak wyjedzie z Pekinu bez medalu. W wyścigu na 200 metrów motylkowym zajęła czwarte miejsce - pisze Paweł Wilkowicz z Pekinu.

Aktualizacja: 14.08.2008 10:19 Publikacja: 14.08.2008 06:07

Czwarte miejsce Otylii Jędrzejczak to na razie najlepszy wynik polskich sportowców na igrzyskach

Czwarte miejsce Otylii Jędrzejczak to na razie najlepszy wynik polskich sportowców na igrzyskach

Foto: AFP

Nawet w takim dniu okazało się, że ceremonie medalowe, z zapowiadającą je muzyką i animacją jak w reklamie studia filmowego, są dla innych. Na podium stanęły dwie Chinki Liu Zige i Jiao Liuyang, a obok nich Jessica Schipper - dotychczas rekordzistka świata, od dziś już nie. Rekord poprawiła Liu i to aż o 1,22 sekundy. Jest pierwszą kobietą, która 200 motylkiem przepłynęła w czasie poniżej 2 minut i pięciu sekund, w 2:04,18. Liu została zgłoszona do igrzysk z rekordem życiowym gorszym o ponad 4 sekundy. Nie wiadomo jednak, na jakich zawodach ten czas zmierzono, bo w jej notce biograficznej żadnych startów nie ma. Takie cuda to tylko w Pekinie.

Gdy Chinki (druga z nich też popłynęła lepiej od starego rekordu świata) i Schipper odbierały medale, mistrzyni olimpijska z Aten była już przebrana, prawie gotowa do wyjścia. I czerwona od płaczu.

- Zbudziłam się z przeczuciem, że będę czwarta. Siedemnaście, dziewięć, cztery - mówiła po wyjściu z basenu. Ten kod to jej miejsca na kolejnych dystansach. Na 100 motylkowym, 400 zmiennym i wczoraj. Za każdym razem o jedno miejsce od celu.

Wystarczyło spojrzeć jeszcze raz na skok Otylii ze słupka i pierwsze pięćdziesiąt metrów, by zrozumieć, jaką siłę miało to przeczucie. Polka płynęła między Schipper a Kathleen Hersey. Na początku wydawało się, że nawet czwarte miejsce jest poza zasięgiem. - Może za spokojnie zaczęłam, może niepotrzebnie przyspieszyłam rytm uderzeń, mimo że wolniejszy, w eliminacjach i półfinale, jakoś lepiej mi pasował - mówiła potem. Była siódma na pierwszym i drugim nawrocie, prowadziła Schipper przed Liu. One dwie były wówczas wyraźnie z przodu, ale dalej wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Polka słynie z przyspieszenia na ostatnich długościach basenu, a może raczej słynęła, bo jak mówi Paweł Słomiński, trzeba się na razie przyzwyczaić, że to nie jest już dawna Otylia.

W Atenach Jędrzejczak była najlepsza w polskiej ekipie olimpijskiej, ze złotym medalem i dwoma srebrnymi. Dziś do tytułu najlepszego dotychczas sportowca na igrzyskach w Pekinie wystarcza czwarte miejsce. To nie tylko w pływaniu świat nam uciekł, tu tylko najmocniej to czujemy. Polacy mają butle z tlenem, wanny z lodem, komorę hiperbaryczną. Rywale mają coś jeszcze, czego naszej kadrze tu brakowało. Może to był po prostu mniejszy strach przed pracą ponad siły, normalny u sportowca. Nieprzypadkowo trener Słomiński mówił po finale Otylii, że w przygotowaniach byliśmy bardziej demokratyczni niż najbardziej doświadczone demokracje. Czytaj: u Amerykanów, żeby podać pierwszy przykład z brzegu, ostatnie słowo należy do trenera, u nas nie. Ale akurat dziś takie porównania z USA, czy Australią pod każdym względem wypadłyby gorzej. Gdyby któraś z dzisiejszych medalistek zobaczyła, w jakich warunkach w Polsce trenuje mistrzyni olimpijska, pomyślałyby, że ktoś robi sobie żarty.

Z tych i wielu innych powodów przed ostatnią prostą było jasne, że medalu nie będzie. Dwie Chinki i Schipper były za daleko. Australijka słabła z każdym metrem, Liu była coraz bliżej ściany, Jiao również. Po wyścigu eliminacyjnym trener Otylii mówił: Liu miała najlepszy czas, ale raczej nie popłynie już drugi raz tak szybko. Po półfinale, który też wygrała, wypowiedź brzmiała już inaczej: rywalki są w naszym zasięgu, oczywiście zawsze możliwe są takie cuda, że Chinka popłynie jeszcze o dwie sekundy. Tu trener miał lepszą intuicję - poprawiła się o 2,07. Złote medale dla Chin w basenie miały być, ale kilkanaście metrów dalej, gdzie są skoki do wody. Liu to bonus, którego nikt się nie spodziewał. Publiczność z zachwytu krzyczała tak, że nie było słychać nic innego.

- To sport, wszystko jest możliwe. Bardzo chciałabym, żeby to złoto było efektem znakomitej pracy Liu - mówiła Otylia Jędrzejczak. Do swojej pracy miała dużo zastrzeżeń. - Ostatnie cztery lata były dla mnie bardzo trudne. Z nich dobrze przepracowałam może dwa.

Tuż po wyjściu z basenu Otylia uciekając do szatni rzuciła na pytanie o przyszłość: "Odpocznę, i wezmę się do ciężkiej pracy, albo pójdę na emeryturę". Potem, przy wyjściu z basenu, potrafiła się już uśmiechnąć, ale powtórzyła, że wyjścia są tylko dwa, albo w lewo, albo w prawo. - Jeśli zdecyduję się na start w Londynie za cztery lata, to prawdopodobnie najpierw zrobię sobie przerwę od poważnych startów, a zacznę ostre przygotowania bliżej igrzysk.

Najbardziej tajemniczo odpowiadała na pytania o dalszą pracę z Pawłem Słomińskim. Trener też zresztą o przyszłości mówi na razie półsłówkami: "jeśli będę kiedyś jeszcze pracował z grupą pływaków". Wygląda na bardziej załamanego tym, że nie radził sobie z nimi - z Otylią, ale i Pawłem Korzeniowskim - gdy weszli w czas dojrzewania i ich drogi zaczęły się rozchodzić, niż wynikami w Pekinie.

- Gdybym zdecydowała się wystartować w następnych igrzyskach, to zastanawiam się, czy nie wyjechać do innego kraju, spróbować tamtejszego treningu - mówi Otylia. Na pytanie czy do USA czy Australii tylko się uśmiecha. A do Rzymu, na przyszłoroczne mistrzostwa świata? - Rzym zawsze bardzo mi się podobał.

Sport
Prezydent podjął decyzję w sprawie ustawy o sporcie. Oburzenie ministra
Sport
Ekstraklasa: Liga rośnie na trybunach
Sport
Aleksandra Król-Walas: Medal olimpijski moim marzeniem
SPORT I POLITYKA
Ile tak naprawdę może zarobić Andrzej Duda w MKOl?
Materiał Promocyjny
Najlepszy program księgowy dla biura rachunkowego
Sport
Andrzej Duda w MKOl? Maja Włoszczowska zabrała głos
Materiał Promocyjny
„Nowy finansowy ja” w nowym roku