Nawet w takim dniu okazało się, że ceremonie medalowe, z zapowiadającą je muzyką i animacją jak w reklamie studia filmowego, są dla innych. Na podium stanęły dwie Chinki Liu Zige i Jiao Liuyang, a obok nich Jessica Schipper - dotychczas rekordzistka świata, od dziś już nie. Rekord poprawiła Liu i to aż o 1,22 sekundy. Jest pierwszą kobietą, która 200 motylkiem przepłynęła w czasie poniżej 2 minut i pięciu sekund, w 2:04,18. Liu została zgłoszona do igrzysk z rekordem życiowym gorszym o ponad 4 sekundy. Nie wiadomo jednak, na jakich zawodach ten czas zmierzono, bo w jej notce biograficznej żadnych startów nie ma. Takie cuda to tylko w Pekinie.
Gdy Chinki (druga z nich też popłynęła lepiej od starego rekordu świata) i Schipper odbierały medale, mistrzyni olimpijska z Aten była już przebrana, prawie gotowa do wyjścia. I czerwona od płaczu.
- Zbudziłam się z przeczuciem, że będę czwarta. Siedemnaście, dziewięć, cztery - mówiła po wyjściu z basenu. Ten kod to jej miejsca na kolejnych dystansach. Na 100 motylkowym, 400 zmiennym i wczoraj. Za każdym razem o jedno miejsce od celu.
Wystarczyło spojrzeć jeszcze raz na skok Otylii ze słupka i pierwsze pięćdziesiąt metrów, by zrozumieć, jaką siłę miało to przeczucie. Polka płynęła między Schipper a Kathleen Hersey. Na początku wydawało się, że nawet czwarte miejsce jest poza zasięgiem. - Może za spokojnie zaczęłam, może niepotrzebnie przyspieszyłam rytm uderzeń, mimo że wolniejszy, w eliminacjach i półfinale, jakoś lepiej mi pasował - mówiła potem. Była siódma na pierwszym i drugim nawrocie, prowadziła Schipper przed Liu. One dwie były wówczas wyraźnie z przodu, ale dalej wszystko jeszcze mogło się zdarzyć. Polka słynie z przyspieszenia na ostatnich długościach basenu, a może raczej słynęła, bo jak mówi Paweł Słomiński, trzeba się na razie przyzwyczaić, że to nie jest już dawna Otylia.
W Atenach Jędrzejczak była najlepsza w polskiej ekipie olimpijskiej, ze złotym medalem i dwoma srebrnymi. Dziś do tytułu najlepszego dotychczas sportowca na igrzyskach w Pekinie wystarcza czwarte miejsce. To nie tylko w pływaniu świat nam uciekł, tu tylko najmocniej to czujemy. Polacy mają butle z tlenem, wanny z lodem, komorę hiperbaryczną. Rywale mają coś jeszcze, czego naszej kadrze tu brakowało. Może to był po prostu mniejszy strach przed pracą ponad siły, normalny u sportowca. Nieprzypadkowo trener Słomiński mówił po finale Otylii, że w przygotowaniach byliśmy bardziej demokratyczni niż najbardziej doświadczone demokracje. Czytaj: u Amerykanów, żeby podać pierwszy przykład z brzegu, ostatnie słowo należy do trenera, u nas nie. Ale akurat dziś takie porównania z USA, czy Australią pod każdym względem wypadłyby gorzej. Gdyby któraś z dzisiejszych medalistek zobaczyła, w jakich warunkach w Polsce trenuje mistrzyni olimpijska, pomyślałyby, że ktoś robi sobie żarty.