Dobrze, że takie historie się zdarzają. Tata Agnieszki jest mechanikiem samochodowym w Wałbrzychu. Kiedyś reperował samochód trenerowi zapasów Dariuszowi Piaskowskiemu i żartem poprosił, żeby ten zabrał jego córkę na obóz sportowy. Agnieszka miała wówczas 18 lat, trwały wakacje, nie miała co ze sobą zrobić. Trener za naprawę nie zapłacił, za to ona pojechała na obóz w Rokitnie.
– Na początku biegałam, chodziłam na siłownię, w końcu trafiłam na matę. Trochę trwało, ale mi się spodobało – mówiła polskim dziennikarzom, gdy wyszła zdyszana po walce o brązowy medal z Hiszpanką Maider Undą. Walczy w stylu wolnym w olimpijskiej kategorii 72 kg, chociaż do niej jest trochę za lekka, bardziej pasuje jej naturalna waga 67 kg. Jednak na igrzyskach obowiązują ograniczenia i trzeba było wystąpić kategorię wyżej. Przepisy każą dziś walczyć zapaśniczkom przez trzy rundy, każda trwa dwie minuty. Każdą rundę liczy się osobno i daje za nią duży punkt klasyfikacyjny. Jeśli ktoś wygrywa pierwszą i drugą, trzeciej się nie rozgrywaWalka o brąz była czwartą w turnieju. Wcześniej Polka pokonała w dwóch rundach Laure Ali Annabel z Kamerunu, z Niemką Anitą Schatzle w ćwierćfinale było trudniej, trzy rundy i 5:4 w punktach technicznych. Stanka Zlatewa to dwukrotna mistrzyni świata i trzykrotna Europy, z panią Agnieszką też dała sobie radę, po czterech minutach na macie było 8:0 dla Bułgarki. Został trud walki o brązowy medal z Hiszpanką, której największym osiągnięciem było piąte miejsce w mistrzostwach świata 2007. Polka to już dwukrotna brązowa medalistka mistrzostw Europy, parę medali zdobyła także w mistrzostwach uniwersyteckich, bo uczy się w Studium Nauczycielskim.
– Wyszłam na matę, żeby zwyciężyć, ktoś z trybun dał mi na szczęście misia. Przed igrzyskami wierzyłam, że zdobędę medal. Czułam się dobrze, żadnych kontuzji, taktyka wreszcie ułożyła mi się w głowie – opowiadała. Było jak chciała. Tylko początek mógł martwić, nieudany atak, kontra rywalki i obejście. Pierwszy punkt dla Undy. Trochę szarpania fryzur (zapaśniczka z Wałbrzycha walczy w nausznikach, więc chroniła loki), sporo obijania głowy, aż sędzia zwrócił obu uwagę, trochę blokowania, łapanie za dłonie, wynik długo się nie zmieniał. Polka zaryzykowała pierwsza i na kilkanaście sekund przed końcem zdobyła dwa punkty i rundę.
– To była akcja ręka – głowa, łapię i kręcę. Mogę panu pokazać... – mówiła szczęśliwa. W drugiej rundzie wykonała jedno obejście i trzeciej rundy nie trzeba było rozgrywać. Jest brąz, pierwszy dla Polski w Pekinie. Prezes PZZ Krzysztof Grabczuk był dumny. Chwalił pracowitość i zaangażowanie medalistki, przypomniał, że podium Agnieszki Wieszczek jest pierwszym dla polskich zapasów od czasu igrzysk w Atlancie i oczywiście pierwszym kobiecym, bo w Atenach, gdzie dyscyplinę w wersji damskiej wprowadzono do programu olimpijskiego, Polek nie było. Teraz są i jeśli wierzyć prezesowi, będą coraz lepsze.