Nadzieja znikała powoli

Islandia – Polska 32:30. Ta porażka to szok. Polacy ostatnio z Islandią nie przegrywali, ale w środowym ćwierćfinale byli wyraźnie słabsi. Nie prowadzili ani przez chwilę. Drużynie Bogdana Wenty pozostały spotkania o miejsca 5–8 - pisze Krzysztof Rawa z Pekinu.

Aktualizacja: 21.08.2008 01:46 Publikacja: 20.08.2008 22:20

Nadzieja znikała powoli

Foto: Archiwum Rzeczpospolitej

Ostatnie sceny takich meczów wyjaśniają wszystko. Islandczycy trzymający się za ręce, dziękujący publiczności, rozdający uśmiechy, chętni do ściskania każdego kto im wejdzie w spocone ręce. Po drugiej stronie boiska siedział samotnie Krzysztof Lijewski. Siedział przed polem bramkowym i płakał. Pod polską bramką, oparty plecami o słupek łzy ocierał Bartosz Jurecki. Na środku uklęknął Sławomir Szmal, schował głowę w swą zieloną bluzę z numerem 1 i oparł czoło o parkiet.

Wenta dziękował każdemu. Po ojcowsku przytulił Szmala, który miał pretensje do siebie, że złapał za mało piłek. – Chwyciłbym dwie-trzy więcej, chłopaki strzeliliby bramki, byłby remis i półfinał – mówił bramkarz do dziennikarzy. Trener poklepał Jureckiego i każdego z reprezentacyjnej czternastki, która po 28 latach wróciła na igrzyska, lecz nie spełniła śmiałych marzeń. Długo nie mogli się pozbierać. Mimo, że przegrali, niechętnie schodzili z błękitnego boiska, na którym zostawili tyle potu.

Wenta: Nie wiem co będzie, chciałbym dalej prowadzić tę drużynę, ale teraz jest mi za trudno o tym mówić. Za wiele we mnie emocji...

Jedni szli szybko patrząc przed siebie, unikając mikrofonów i włączonych kamer. Bartłomiej Jaszka przebiegł do szatni, bo łzy wciąż kapały, a piłkarze ręczni nie lubią pokazywać słabości. Grzegorz Tkaczyk, kapitan, powiedział, że nie może mówić. – Nie dziś – mruknął.

Bogdan Wenta stawił czoło sytuacji, ale widać było, że z trudem panuje nad sobą. – Nie zagraliśmy dobrze w pierwszej połowie, wszyscy harowali, ale niewiele z tego wychodziło, zabrakło komunikacji w obronie, źle przekazywaliśmy sobie środkowych. Wiele bramek straciliśmy po typowych akcjach Islandczyków, ich zagraniach na koło. Wszystko im wchodziło, nawet podania na wysokości głowy, które powinniśmy przejmować. W drugiej połowie było już lepiej, odrobiliśmy trochę strat, cztery razy dochodziliśmy ich na odległość jednej bramki, ale co zrobić, ktoś podjął złą decyzję, ktoś się pospieszył, nie przygotował ataku i wyszło jak wyszło. Trzeba to jasno powiedzieć, Islandia zagrała lepiej od nas, przechytrzyli nas, zwłaszcza w pierwszej połowie – Wenta starał się mówić konkretnie, o tym co było w meczu. Jak zawsze trener był z drużyną. Nie powiedział złego słowa o tych, którzy bardziej zawinili od innych, nikogo nie wskazał palcem.

W środowe pekińskie popołudnie w OSC Gymnasium Polacy wyszli grać w ćwierćfinale z zespołem, który nie tak dawno, podczas turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk pokonali we Wrocławiu 34:28. Trudno było nie wierzyć, że gra o medale jest w zasięgu ręki. Polscy piłkarze nie bardzo umieli podać przyczyny porażki w pierwszej połowie. – Może byliśmy zbyt spięci – mówił Artur Siódmiak. – Może brakowało tego, że nie mieliśmy pojęcia jak to jest grać w ćwierćfinale olimpijskim – wyjaśniał Mateusz Jachlewski.

Nie była to połowa, którą przegrywa się przez nagłą zapaść, jakieś pasmo straconych szans i bramek. Polacy tracili równomiernie gola po golu. Przewaga rywali rosła niezbyt szybko, ale systematycznie. Wenta biegał przy linii, krzyczał, gestykulował, nie było odzewu. Gdy do końca połowy zostało 31 sekund Polska przegrywała pięcioma bramkami, odrobiła jeszcze jedną, gdy na zegarze widniał czas 29.54. Sześć sekund też wystarczyło, by Islandii udała się kontra.

W szatni w przerwie, jak później mówił Wenta, nie było awantury. Trener przekonywał, że trzeba zmienić grę, że trzeba pilnować środka obrony, że to jeszcze nie koniec. Walki rzeczywiście było dużo. Nie zawsze czystej, ale upadł mit, że Polacy grają najostrzej z drużyn pierwszej światowej ligi. W klasyfikacji fair-play są na trzecim miejscu, Islandczycy na przedostatnim. Sędziowie to potwierdzili: trzy dwuminutowe kary dla drużyny Wenty, siedem dla prowadzonej przez Gudmundura Gudmundurssona.

W drugiej połowie chwilami wierzyliśmy, że pogoń może się udać, Szmal bronił lepiej, nie dał sobie strzelić dwóch karnych, po 13. minutach było już tylko 22:23. Potem 23:24, 24:25, 25:26.

Nadzieja niknęła powoli, najpierw ubyło jej trochę od strzału Krzysztofa Lijewskiego w słupek, potem po golu z kontrataku, którego sędziowie nie uznali, bo Mariusz Jurasik rzucał leżąc już w kole.

Trener Wenta, gryzł palce, biegał z zieloną tabliczką z literą T, ale przerwy nie brał. Nie mogli już wiele zrobić. Jeszcze Marcin Lijewski zarobił karnego, a Tomasz Tłuczyński zamienił go w bramkę, jeszcze kilka spojrzeń na zegar, pożegnalny gol Jurasika i już Islandczycy unosili ręce w górę.

Polacy wychodzili ze stadionu do autobusu pojedynczo. Siadali i nic nie mówili. Wenta palił papierosa siedząc na krawężniku. – Nie wiem co będzie, chciałbym dalej prowadzić tę drużynę, ale teraz jest mi za trudno o tym mówić. Za wiele we mnie emocji – rzucił.

W piątek mecz z Koreą, pierwszy z tych o miejsca 5-8. W niedzielę drugi i ostatni na igrzyskach. Bartosz Jurecki chwilę po ćwierćfinale powiedział: – Nie wiem jak inni, ale ja już bym chciał wrócić do domu.

Ćwierćfinały

• Islandia - Polska 32:30 (19:14).

Polska: Szmal, Wichary - Jaszka 4, K. Lijewski 2, Jachlewski 6, Tkaczyk 6, Bielecki 3, Siódmiak, B. Jurecki 3, Jurasik 4, Tłuczyński 2 , M. Lijewski.

• Francja - Rosja 27:24 (13:10)

• Chorwacja - Dania 26:24 (14:12)

• Korea Płd. - Hiszpania 24:29 (13:14).

Piątek

O miejsca 5.-8.

Rosja - Dania (godz. 6.00)

Polska - Korea Płd. (8.15)

Półfinały

Francja - Chorwacja (12)

Islandia - Hiszpania (14.15)

Ostatnie sceny takich meczów wyjaśniają wszystko. Islandczycy trzymający się za ręce, dziękujący publiczności, rozdający uśmiechy, chętni do ściskania każdego kto im wejdzie w spocone ręce. Po drugiej stronie boiska siedział samotnie Krzysztof Lijewski. Siedział przed polem bramkowym i płakał. Pod polską bramką, oparty plecami o słupek łzy ocierał Bartosz Jurecki. Na środku uklęknął Sławomir Szmal, schował głowę w swą zieloną bluzę z numerem 1 i oparł czoło o parkiet.

Pozostało 91% artykułu
Sport
Wsparcie MKOl dla polskiego kandydata na szefa WADA
Sport
Alpy 2030. Zimowe igrzyska we Francji zagrożone?
Sport
Andrzej Duda i Międzynarodowy Komitet Olimpijski. Czy to w ogóle możliwe?
Sport
Putin chciał zorganizować własne igrzyska. Rosja odwołuje swoje plany
Materiał Promocyjny
Jak budować współpracę między samorządem, biznesem i nauką?
Sport
Narendra Modi marzy o igrzyskach. Pójdzie na starcie z Arabią Saudyjską i Katarem?