Coś jednak we mnie pękło i chociaż nie powiem, że na znak protestu przeciw grze w Austrii i wyszynkowi we Lwowie łamię długopisy wyrzucam laptopa, to jednak zmieniam pozycję. Głębia mojej dotychczasowej wiary w Leo Beenhakkera i jego drużynę zbliża się do poziomu mielizny. Nie znajduję wielu powodów do myślenia o polskiej reprezentacji z optymizmem. Beenhakker przestał być wyrocznią. Spowszedniał, jest już traktowany jak każdy inny trener, którego oszukiwanie leży w naturze piłkarzy. Ja też mam wątpliwości. Leo pięknie mówi, na wszystko ma receptę, tylko z wynikami gorzej. Zderzył się też z polską rzeczywistością, w której miłość do bliźniego (zwłaszcza z zagranicy) jest tylko pojęciem z lekcji religii.
Powiedzmy sobie szczerze: już na mistrzostwa do Austrii jechała kadra w składzie wzbudzającym u kibiców ograniczone zaufanie. Było jeszcze gorzej, niż zakładał czarny scenariusz, bo do słabych wyników doszło coś, co ci sami kibice nazywają olewką.
Kilku zawodników z eliminacji i finałów Euro pozostało w kadrze, więc nie bardzo wiadomo, jak zagrają – na poziomie meczu z Portugalią w Chorzowie czy z Austrią lub Chorwacją. Kolejny kłopot polega na tym, że Beenhakker nie bardzo ma z kogo wybierać. Z kadry zrezygnował Jacek Bąk, który był jedną z najjaśniejszych postaci ostatnich lat, ale przez ten czas nie pojawił się nikt, kto mógłby go zastąpić. Beenhakker powołał więc 33-letniego Bartosza Bosackiego, który grał ostatni raz w reprezentacji przed dwoma laty. Jego powrót świadczy jak najlepiej o nim i jak najgorzej o poziomie polskiej ligi. To samo mówi powołanie Marka Saganowskiego.
Bąka i Macieja Żurawskiego nie ma, Artur Boruc i Dariusz Dudka ukarani, Jacek Krzynówek jest tradycyjnie rezerwowym w Wolfsburgu, Euzebiusz Smolarek znów przechodzi trudny okres po kolejnej zmianie klubu. Nadzieja w Michale Żewłakowie, Mariuszu Lewandowskim, Jakubie Błaszczykowskim i piłkarzach młodych.
Futbol nie lubi pustki. Są tysiące przykładów na to, jak nieobecność jakiegoś niezastąpionego zawodnika stała się początkiem kariery jego młodszego zastępcy. Może więc dwa najbliższe mecze będą takim przełomem dla Łukasza Fabiańskiego, Roberta Lewandowskiego, Rafała Boguskiego i kogoś jeszcze. Ale przesadnej wiary we mnie nie ma.