W przeciwieństwie do dwóch ostatnich edycji Grand Prix Chin tym razem deszcz oszczędził kierowców. W dość nudnym wyścigu Hamilton i jego McLaren nie dali rywalom szans. Kierowca perfekcyjnie wykorzystał przewagę sprzętową nad Ferrari.
Choć włoski zespół wygrał trzy z czterech poprzednich wyścigów na torze pod Szanghajem, to tym razem srebrne bolidy – a przynajmniej ten prowadzony przez lidera klasyfikacji mistrzowskiej – były poza ich zasięgiem
[srodtytul]Polecenie zespołu[/srodtytul]
Kierowcom Ferrari pozostała zatem walka o drugie miejsce. Felipe Massa, który przed wyścigiem tracił pięć punktów do Hamiltona, zawalił kwalifikacje i do wyścigu ruszał z trzeciego pola. Szybko się okazało, że Brazylijczyk nie potrafił utrzymać tempa jadącego na drugiej pozycji Kimiego Raikkonena. Fin, który szansę na obronę mistrzowskiego tytułu stracił przed tygodniem w Japonii, powtarzał przed wyścigiem, że dobrze wie, jakiego zachowania oczekuje od niego ekipa Ferrari.
Mimo że przewaga Raikkonena nad kolegą z zespołu sięgała nawet kilku sekund, nikt w padoku nie miał wątpliwości, że obrońca tytułu nie dojedzie do mety przed Massą. Tak też się stało – po ostatniej serii tankowań Fin wyraźnie zwolnił tempo. Sześć okrążeń przed końcem przepuścił kolegę z Ferrari, nawet nie markując walki o pozycję, a w biurze prasowym rozległy się salwy śmiechu.