Jechałem na dobrej, drugiej pozycji, kiedy kilka okrążeń przed metą przydarzył mi się głupi wypadek z Robertem.
W momencie rozpoczęcia skrętu byłem z przodu, ale nie mogłem utrzymać szybkości w zakręcie, a Robert był na twardszych oponach i mógł jechać szybciej. Kiedy się zderzyliśmy, to on był z przodu, ale ja nie miałem dokąd uciec. Nie mogłem się zatrzymać albo skręcić bardziej w prawo, a moje opony były już zużyte.
Miałem go przepuścić? Zawsze chcesz walczyć. Może powinienem go puścić i dojechać trzeci, ale takie jest życie. Próbowałem się bronić i do połowy zakrętu racja była po mojej stronie, ale potem nie miałem wystarczającej przyczepności, aby uniknąć kolizji. Przepraszam zespół i Roberta, bo to nie był tylko koniec mojego wyścigu, ale także jego.