Drugi w klasyfikacji Szwed Gustav Larsson, kolega Cancellary z duńskiej ekipy Saxo Bank, który wystartował minutę wcześniej, został przez niego doścignięty w połowie dystansu. Na mecie stracił minutę 27 sekund. Brązowy medalista Niemiec Tony Martin pojechał o dwie i pół minuty wolniej.
Cancellara był zdecydowanym faworytem czwartkowej rywalizacji. Jazdę na czas w mistrzostwach świata wygrywał także w 2006 i 2007 roku, był także mistrzem olimpijskim w Pekinie. Wcześniej (1998, 1999) zdobywał złote medale w kategorii juniorów.
Cancellara od początku jechał równym mocnym tempem. Już po pierwszej z trzech pętli, z bardzo wymagającym podjazdem, miał 38 sekund przewagi nad Martinem. Pedałując w szybkim rytmie, mijał kolejnych rywali, którzy wystartowali przed nim. Najpierw Larssona, potem jednego z najpoważniejszych kandydatów do medalu Brytyjczyka Bradleya Wigginsa, którego na ostatnich kilometrach spowolnił defekt roweru, wreszcie Belga Sebastiena Rosselera.
Na ostatnich kilkuset metrach, czego nigdy dotychczas nie oglądaliśmy na etapach jazdy na czas, Cancellara był tak pewny swojej przewagi nad rywalami, że już nie walczył z czasem, nie śrubował wyniku do końca, tylko oderwał ręcę od kierownicy i minął metą w geście radości, jak kolarz, któremu powiodła się samotna ucieczka.
Mistrz świata z ubiegłego roku z Varese Niemiec Bert Grabsch, zajął tym razem dziesiąte miejsce, m.in. za Kazachem Aleksanderem Winokurowem, wracającym do ścigania po dwuletniej dyskwalifikacji za doping, który został sklasyfikowany na ósmej pozycji.